Nowe wiaty przystankowe w Warszawie
Budowa wiat wraz z towarzyszącą im małą architekturą to sukces władz Warszawy, projektantów i firmy zarządzającej. Nie skorzystano, jak w innych krajach, z gotowych wzorów, a postawiono na konkurs i dobry polski projekt – piszą Dominik Lisik i Tomasz Gamdzyk sytuując przyjęte w stolicy rozwiązanie w kontekście podobnych realizacji na świecie.
Od projektu do realizacji / WARSZAWA
W większości filmów z lat 90., których akcja toczy się w Warszawie, bohaterami drugiego planu są wiaty przystankowe. Czerwona stal, kolebkowy dach z pleksi. W kadrze pojawiały się jako symbol nowoczesności, dodawały szyku i dynamiki miejskiej ulicy. Niby niewielki gadżet, a jednak istotny dla kształtowania krajobrazu stolicy. Ten jeden z pierwszych projektów realizowanych w formule partnerstwa publiczno-prywatnego był na tyle zachęcający, że władze miasta postanowiły o wymianie kolejnej serii wiat. Przed 2000 rokiem przeprowadzono postępowanie przetargowe, w którym duże firmy związane z reklamą zewnętrzną oprócz propozycji finansowej miały przedstawić także wzory proponowanych przystanków. Jednak wzory były takie, jak stosowane w wielu innych zachodnioeuropejskich miastach. Nie udałoby się stworzyć z tego elementu unikalnego znaku, identyfikującego przestrzeń warszawskiej ulicy. Postępowanie unieważniono. Sprawa powróciła po reformie administracyjnej miasta.
W utworzonym za kadencji prezydenta Lecha Kaczyńskiego Wydziale Estetyki Przestrzeni Publicznej zapadła decyzja, aby proces wyboru partnera prywatnego rozdzielić – to znaczy najpierw określić, jak wiaty mają wyglądać, a dopiero później znaleźć dostawcę i operatora wybranego modelu. W 2006 roku przeprowadzono konkurs architektoniczno-dizajnerski na projekt wiaty oraz towarzyszącej jej małej architektury: ławek, słupków przystankowych, stojaków rowerowych, płotków wygradzających, koszy na śmieci i skrzyń na piasek. W nietypowy sposób konkurs został rozreklamowany – kilkaset plakatów w formacie 120 x 180 cm zawisło na przystankach w miastach, w których funkcjonowały wydziały architektury. Złożono wiele prac, ale już ich pobieżna ocena wskazywała na fakt, że projektowanie mebli miejskich jest zadaniem niesłychanie trudnym, w którym potrzeba równowagi pomiędzy wymaganiami funkcji, formy, trwałości i ceny. Propozycja Towarzystwa Projektowego zwyciężyła bezapelacyjnie, pozostawiając prace pozostałych uczestników daleko w tyle.