Muzeum dla przejezdnych - o Muzeum Ognia Krzysztof Mycielski
W nieogarniętej przestrzeni biegnącej przez Żory krajowej drogi nr 81 budynek wybił się dzięki swojej krzykliwej, dekonstruktywistycznej formie. W tym sensie budzi skojarzenia z realizacjami Franka Gehry’ego, który tworząc swoje ekstrawaganckie bryły, zakochiwał się w chaosie przedmieść Los Angeles i w składach portowych Bilbao – pisze architekt i krytyk architektury Krzysztof Mycielski.
Równie ciekawa co sam budynek Muzeum Ognia jest historia jego powstania. Obiekt ten nie jest wyłącznie wynikiem nagłego natchnienia twórców. Stanowi efekt wielomiesięcznych zmagań z uwarunkowaniami terenu. Oryginalna forma wynikła tu ze złożonych okoliczności. Następnie z formy wynikła funkcja.
Stojący przy obwodnicy Żor budynek pierwotnie miał być promocyjnym, minimalistycznym infoboxem. Dziś jest widoczną z drogi ikoną, jedynym w swoim rodzaju muzeum dla przejezdnych. Trudno się domyśleć, iż ekspresyjny obrys pawilonu odwzorowuje układ zastanej podziemnej infrastruktury. Wpasowanie się w biegnące wokół sieci było koniecznością, gdyż ich przekładanie, przy kameralnej skali inwestycji, byłoby nieopłacalne. Podobna rzecz stała się z funkcją. Trudne warunki posadowienia, w miejscu gdzie niegdyś był staw i wysypisko, musiały spowodować co najmniej wymianę gruntu. Podjęto więc racjonalną decyzję o budowie nieplanowanej wcześniej podziemnej kondygnacji.