Samorządy buntowników
W lipcu ubiegłego roku organizacje aktywistów reprezentujące 11 polskich miast zawiązały porozumienie ruchów miejskich, zapowiadając start w jesiennych wyborach do władz lokalnych. Część komentatorów zwracała uwagę, że to konsekwentna kontynuacja działań prowadzonych dotąd oddolnie, część przestrzegała, że niedoświadczeni społecznicy nie będą w stanie podejmować świadomych decyzji politycznych. W tym numerze, pół roku po wyborach, przypominamy, co postulowali aktywiści, zastanawiamy się, jak radzą sobie w samorządach i jak pod wpływem ich programów zmienia się polityka miast.
W skład Porozumienia Ruchów Miejskich weszło 11 organizacji obywatelskich reprezentujących nie tylko wiodące ośrodki w kraju jak Warszawa, Kraków, Poznań czy Gdańsk, ale też te mniejsze – Gorzów Wielkopolski, Płock, Opole, Gliwice, Toruń oraz niespełna 60-tysięczny Racibórz i Świdnicę. Co symptomatyczne, nie ma wśród nich Wrocławia, Lublina i Łodzi, gdzie władze już od pewnego czasu współpracują z aktywistami lub przynajmniej liczą się z ich zdaniem. Biorąc pod uwagę, że koalicja ruchów nie miała znaczących środków na kampanię wyborczą i działa od niedawna, można uznać, że odniosła sukces.