Rozmowa z Piotrem Musiałowskim, współautorem pawilonu polskiego na Expo
Traktując makiety jako szybkie szkice przestrzenne, można zrobić konkurs w krótkim czasie. I nawet go wygrać – mówi Piotr Musiałowski.
W konkursie na pawilon Expo 2015 wygraliście z bardzo znanymi zespołami. Czy brak doświadczenia stanowił wasz atut?
Nie zdawaliśmy sobie sprawy, że startują tak dobre pracownie, więc nie traktowaliśmy konkursu jako rywalizacji z nimi. Nie szukaliśmy też nietypowych rozwiązań. Na realizację obiektu przeznaczono niewiele czasu, stąd nasza decyzja, że bryła budynku powinna być dość prosta, możliwa do zbudowania w trzy miesiące. W trakcie trwania konkursu znajomi, dla których projektuję dom w sadzie, zaprosili nas na obiad wśród drzew. Jadąc, mijaliśmy wysoką konstrukcję z europalet używanych do przemysłowego transportu jabłek. Ponieważ temat Expo brzmi Wyżywić planetę, pierwszym skojarzeniem były jabłka w sadzie. Zastanawialiśmy się, jak przenieść atmosferę obiadu w polskim sadzie do włoskiego miasta. Motyw małej skrzynki dał ciekawsze efekty niż europaleta, światło lepiej się przy nim rozkładało. Pomysł wykorzystania w środku luster, które stworzyły iluzję przestrzeni, powstał na dzień przed oddaniem projektu. Do ostatniej chwili trwał więc proces poszukiwania rozwiązań, sprawdzania ich na kolejnych modelach. W projektowaniu ważne jest, by mieć do końca otwartą głowę.
W waszym biurze stolarnia zajmuje więcej miejsca niż komputery. Jaka jest dla Ciebie rola makiety?
Dziś studenci pracują tylko na komputerach. Ja załapałem się jeszcze na starą szkołę i tradycyjne techniki, pierwszy projekt kreśliłem ręcznie. Makieta, kontakt z modelem, pozostały dla mnie nieodzownym elementem projektowania. Początkowo pracowałem głównie jako makieciarz, był to sposób na utrzymanie pracowni i jednoczesne robienie konkursów. Teraz makiety wykorzystujemy głównie do własnych projektów.
Czy robienie wielu wariantów makiety nie jest zbyt pracochłonne, gdy na konkurs są trzy tygodnie?
Mieliśmy dwa tygodnie. A jeszcze mniej przy konkursie na tężnie w Busku-Zdroju. Tam praktycznie pomysł wyklarował się dopiero w piątek, a w poniedziałek trzeba było oddać projekt. Można, pracując na makietach, zrobić konkurs w krótkim czasie, traktując modele robocze jako swego rodzaju szybkie szkice przestrzenne. I nawet czasem udaje się wygrać.