Filharmonia w Szczecinie

2016-07-29 12:21
Architektura muzyką przestrzeni
Autor: archiwum serwisu Filharmonia w Szczecinie. Fot. Filip Kacalski

Szczecin od zawsze był miastem pogranicza, miastem wielu kultur i nacji. Odwołując się do jego hanzeatyckiego dziedzictwa, architekci zaprojektowali budynek, w którym jedni odnajdują bezpośrednie nawiązanie do średniowiecznych kwartałów, inni nowoczesny symbol europejskiego miasta.

Przez lata szczecińska filharmonia mieściła się w jednym ze skrzydeł urzędu miasta, wciąż borykając się z brakiem odpowiedniego zaplecza i kiepską akustyką. Choć o realizacji nowej siedziby mówiło się od dawna, dopiero w 2004 roku zawiązał się społeczny komitet na rzecz budowy obiektu. Pomysł spodobał się władzom miasta, które zaproponowały dla gmachu kilka lokalizacji. Rozważano m.in. plac Adam Mickiewicza, w sąsiedztwie najważniejszych gmachów publicznych, oraz nabrzeże wyspy Łasztowni, planując tam realizację na miarę opery w Sydney. Ostatecznie przeważyła opinia, by powstał w miejscu tradycyjnie kojarzonym z muzyką, zajmowanym przed wojną przez neorenesansowy gmach Konzerthausu. Projekt obiektu wyłoniono w konkursie z 2007 roku. Zwyciężyła propozycja młodej pracowni Estudio Barozzi Veiga, choć jury nie było jednomyślne. Koncepcji zarzucano, że zbyt dosłownie nawiązuje do sylwety gotyckich pierzei, ostatecznie przeważył jednak pogląd, iż obiekt ma największe szanse, aby stać się nowym symbolem Szczecina.

Zewnętrzną powłokę gmachu wykonano z mlecz-nobiałego szkła. Aby nadać elewacji strzelistości i ukryć spinające ją elementy, architekci za-projektowali aluminiowe żyletki. Za nieskazitelnie białą fasadą skrywa się podobne w wyrazie wnętrze. Impo-nujący jest zwłaszcza zalany światłem hol, z rzeźbiar-sko potraktowanymi spiralnymi schodami. Zarówno w nim, jak i w foyer, część ścian również wykończono żyletkami, co pozwoliło przesłonić wszelkie instalacje i zachować jednolity charakter przestrzeni. W diametralnie odmienny sposób projektanci potraktowali główną salę koncertową. Ściany i sufit pokrywają tu różnej wielkości przestrzenne trójkąty, których rolą jest odpowiednie kształtowanie dźwięku. Ich powierzchnie wykończono szlagmetalem imitującym złoto, naklejając na wszystkie elementy cienkie arkusze folii o wymiarach zaledwie 15 x 15 cm. Architektura budynku wciąż budzi wśród miesz-kańców emocje. Jednak trudno dostać się na koncert szczecińskich filharmoników. Tylko w ciągu dwóch pierwszych miesięcy od otwarcia w wydarzeniach organizowanych przez instytucję wzięło udział 30 tys. osób, czyli tyle, ile przez cały sezon w jej starej siedzibie.

Tomasz Żylski

Filharmonia aspiruje do architektury czystej i klarownej, której siła skondensowana jest w kilku ekspresyjnych elementach. Nowy obiekt przyjął słownik zabytkowych miejskich fasad i sąsiadującego krajobrazu miejskiego. Projekt wyłania się z kształtów typowych stromych dachów, pionowych podziałów kwartałów ulicznych, neogotyckiej artykulacji kościołów i malowniczych wież, rozsianych w starym centrum miasta.

Alberto Veiga/współzałożyciel Estudio Barozzi Veiga

Oryginalne brzmienie budynku Filharmonii w Szczecinie determinuje forma, którą można subiektywnie powiązać z wielką formą ronda, wykorzystującą również elementy allegra sonatowego. Zatem w uproszeniu mamy powracający w różnych przestrzeniach dyskretny refren będący krótką, kilkutaktową frazą z czystymi, wysokimi dźwiękami grupy instrumentów dętych drewnianych. To zaś, co kontrastuje z powtarzalnym, jasnym brzmieniem refrenu to kuplety. Pierwszy kuplet to ekspozycja z intrygującymi akordami różnych grup instrumentów w górnych rejestrach w formie długich współbrzmień, przeplatanych dyskretnymi, ornamentacyjnymi, atonalnymi pasażami skrzypiec. Kolejny kuplet to wyraziste, wręcz monumentalne przetworzenie z wybijającymi się odważnymi współbrzmieniami dętych blaszanych, przechodzącymi półcieniami poprzez perforację instrumentów w intrygujący pomruk instrumentów perkusyjnych. Na zakończenie malownicza, błyskotliwa, choć niepozbawiona elementów aleatorycznych coda tutti, z wybijającymi jasnymi promykami harfy.

Dorota Serwa/Dyrektor Filharmonii im. Mieczysława Karłowicza w Szczecinie

Szukasz innych wydań ?

Sprawdź archiwum