Jakub Lewicki – doktryna dla socmodernizmu
Jako urzędujący konserwator będę dążył do tego, żeby wypracować nową klasyfikację zabytkowych obiektów. Gdyby taka ocena istniała, nie stracilibyśmy wielu wartościowych budynków, a inne nie zostałyby przebudowane z naruszeniem elementarnych zasad. Jakub Lewicki, mazowiecki konserwator zabytków i wiceprezes sekcji polskiej Docomomo, opowiada Tomaszowi Żylskiemu o złych i dobrych praktykach modernizowania dziedzictwa powojennej architektury w Polsce.
Od marca 2017 roku pełni Pan funkcję Mazowieckiego Konserwatora Zabytków, ale jest Pan również wiceprezesem polskiej sekcji DOCOMOMO, czyli Międzynarodowego Zrzeszenia na rzecz Dokumentacji i Konserwacji Obiektów Budowlanych Modernizmu, i przewodniczącym Komisji Ochrony i Konserwacji Architektury Modernistycznej przy Międzynarodowej Radzie Ochrony Zabytków i Miejsc Historycznych ICOMOS. Jakie tendencje dominują na świecie w modernizowaniu modernizmu?
Problematyką ochrony architektury modernizmu zajmuję się od wielu lat. Miałem okazję oglądać liczne realizacje związane z konserwacją architektury XX-wiecznej na terenie Niemiec, Czech i innych krajów europejskich. Myślę, że na świecie popularne są obecnie dwie generalne tendencje. Pierwsza, coraz wyraźniejsza, dotycząca dotąd przede wszystkim obiektów międzywojennych, a teraz coraz częściej także tych powojennych, polega na bardzo precyzyjnej konserwacji architektury wraz ze wszystkimi elementami wystroju, wyposażenia, różnych detali. Najbardziej znany przykład to willa Tugendhatów w Brnie czy osiedla w Berlinie. Druga tendencja opiera się na poszukiwaniu nowych rozwiązań technologicznych i zachowywaniu mniej lub bardziej zbliżonej formy architektonicznej konserwowanych obiektów. W ten sposób modernizuje się choćby zabudowę mieszkaniową w Lipsku i innych miastach byłej NRD.