Rozmowa ze Sławomirem Rosolskim, autorem osiedla Warzelnia w Poznaniu
Każde ograniczenie może być inspiracją, a wręcz wyzwaniem. Staram się zawsze godzić wymagania konserwatorskie z moimi wizjami – o budowaniu tożsamości miejsca, swoim zainteresowaniu architekturą poprzemysłową i coraz większym znaczeniu industrialnego dziedzictwa w Polsce ze Sławomirem Rosolskim rozmawia Maja Mozga-Górecka.
O Warzelni można powiedzieć, że to ekskluzywne apartamenty, które udają familoki. Czemu zdecydował się Pan na taki kontrast: luksusu i osiedla robotniczego?
Przez cały czas procesu projektowego w żadnym momencie nie myślałem o kontraście luksusu i osiedla robotniczego, więc pozostawię to pytanie bez odpowiedzi. Warzelnia nie ma niczego udawać, myślę, że należy zadać sobie pytanie o wartość architektury ceglanej w szerszym aspekcie. Projekt Warzelni miał za zadanie wtopić się w klimat zabudowy ceglanej dawnego browaru Mycielskich. Chodziło również o to, aby zbudować nową tożsamość miejsca, nie niszcząc rysu historycznego, w oparciu o teorię rytmu, proporcji, skali, otwarć i przymknięć. Uważam, że siłą tego projektu jest nadanie indywidualnych znamion przy zachowaniu powtarzalności. Każdy mieszkaniec ma swój, nieco odmienny fragment. Starałem się o to, by nie nazywać tych domów „szeregówką”, lecz apartamentami w zabudowie zwartej. Dla mnie to nie jest luksus ani prestiż, tylko harmonia miejsca.