Rozmowa z Piotrem Żurawiem, autorem bulwarów we Wrocławiu
Nie traktuję architektury jako sztuki, to dla mnie dziedzina racjonalna – o „staroświeckim” podejściu do projektowania, zaspokajaniu potrzeb użytkowników i kuratorskiej roli inwestorów z Piotrem Żurawiem rozmawia Maja Mozga-Górecka.
Budowa bulwarów nad Odrą łączyła się ze ścięciem kilkuset drzew. Ile posadziłeś w zamian?
W odbiorze publicznym wykonane prace dotyczyły jednego projektu. W rzeczywistości zostały przeprowadzone dwie inwestycje. Pierwsza prowadzona przez Skarb Państwa po powodzi, obejmująca koryto rzeki i umocnienia brzegów, a druga przez Gminę Wrocław, obejmująca teren bulwaru. Przebudowa koryta rzeki wiązała się z dużymi wycinkami drzew wrastających w umocnienia rzeki, natomiast rewitalizacja bulwaru dotyczyła jedynie korekt sanitarnych. Gdy w 2009 roku przygotowywaliśmy projekt, dendrolog na całym terenie wytypował drzewa przeznaczone do wycinki ze względów sanitarnych. W 2014 roku swoją inwestycję rozpoczął Skarb Państwa, a następnie po zakończeniu tych robót w 2015 roku dokonano rewitalizacji bulwaru. Nie chodzi o to, żeby przerzucać się odpowiedzialnością, ale gdy rozpoczęła się „nasza” budowa, nie było już tam prawie nic. Posadziliśmy dęby, klony, jawory, w sumie ponad 90 sztuk. Można było na bulwarze umieścić znacznie więcej drzew, ale wówczas powstałby las. A nie o to chodziło. Od strony hali targowej przedłużyliśmy historyczną aleję lip. Naprzeciw Urzędu Wojewódzkiego stworzyliśmy szpaler dębów, które nawiązują do elewacji budynku – podziałów i kolumnady przy wejściu. Te drzewa w przyszłości będą wielkie jak budynek, oddadzą jego monumentalizm.