Ogrody społeczne w Polsce
Aktywiści coraz głośniej domagają się zwiększenia udziału zieleni w przestrzeni polskich miast, stąd liczne protesty towarzyszące inwestycjom na osiedlowych skwerach czy nieudolnym modernizacjom parków, placów i bulwarów. Ale początek XXI wieku to także wielka światowa moda na miejskie ogrodnictwo. W tym numerze Tomasz Żylski pisze o obecnym od kilku lat w Polsce i wciąż przybierającym na sile zjawisku – zakładanych przez mieszkańców społecznych ogrodach, będących odpowiedzią na potrzebę posiadania własnych, ekologicznych upraw, przede wszystkim jednak wyrażających chęć przebywania razem w przestrzeni publicznej.
Lokalne władze w Polsce lubią chwalić się wysokim odsetkiem terenów zielonych w ogólnej powierzchni miast. Rzeczywiście, na tle europejskiej średniej, która wynosi 18,6% (The scaling of green space coverage in European cities, Richard A. Fuller, Kevin J. Gaston, The Royal Society, 2009), wypadamy bardzo dobrze. Według rankingu MojaPolis i BIQ data, opracowanego na podstawie danych GUS z 2013 roku, terenami zielonymi powyżej 20% może pochwalić się aż 29 miast na prawach powiatu, przy czym najlepiej pod tym względem wypadają Sopot (59%), Zielona Góra (47%) i… Katowice (46%).
Tyle tylko, że te statystyki uwzględniają również położone zwykle na obrzeżach rozległe obszary leśne. Jeśli wziąć pod uwagę tylko miejskie parki, skwery i osiedlowe zieleńce, sytuacja nie wygląda już tak optymistycznie. Tereny urządzonej zieleni, z których mieszkańcy korzystają przecież najczęściej, stanowią jedynie nieco ponad 6% powierzchni Sopotu i Katowic, a zaledwie 3% Zielonej Góry. Najwięcej jest ich w Chorzowie (22%), ale kolejne pozycje zajmują ośrodki, w których taka stricte miejska zieleń stanowi nie więcej niż 10%. To Siemianowice Śląskie (9%) i Bydgoszcz (8%). Poniżej 2% ma aż 18 miast, m.in. Tarnów, Szczecin, Bielsko-Biała, Elbląg, Koszalin czy Gdynia. Jest jeszcze gorzej, jeśli za wskaźnik przyjmiemy powierzchnię terenów zielonych na jednego mieszkańca. Według norm Światowej Organizacji Zdrowia na każdego z nas powinno przypadać minimum 50 m2 zieleni miejskiej, tymczasem w Polsce odsetek ten wynosi o połowę mniej, średnio 24,5 m2.