Wielofunkcyjny instrument – o NFM we Wrocławiu Jacek Lenart
Spiętrzenie widowni na wzór włoskich teatrów operowych pozwoliło uzyskać pożądaną równowagę między podporządkowaniem widza otaczającej przestrzeni, skłonieniem do uroczystego nastroju, a jednocześnie zdemokratyzowaniem audytorium. Każdy ma muzyków niemal na wyciągnięcie ręki. I w pełni działa zasada „widzisz, to i słyszysz”. A muzycznie sala jest cudowna! Jej akustyka uwodzi, dysponuje mocą i precyzją zarazem. Jak żadna sala w Polsce (może w ogóle jak żadna sala) ma ona możliwość kształtowania klimatu akustycznego za pomocą wielu narzędzi – pisze Jacek Lenart.
Masywna bryła Narodowego Forum Muzyki zaskakuje. Od strony pełnej zieleni fosy miejskiej ledwie zarysowuje swój kształt. Budując nowe ściany wrocławskich ulic, nie dominuje. Wpasowuje się w przestrzeń, tworząc pierzeje tête-àtête istniejącej zabudowy ulicy Krupniczej i placu Wolności. Ta „rozmowa” dwóch ścian wnętrz ulicznych jest możliwa tylko dzięki lekkości nadanej obiektowi poprzez sekwencje poziomych podziałów, swoistego „plasterkowania” jego olbrzymiej masy. Podział zagęszcza się ku dołowi, odwracając odwieczne proporcje, w których masywny cokół dodawał bryle stabilności, pomagał „stać”. Tu przeciwnie – budynek niejako chce wzlecieć. Trudno temu gestowi odmówić muzyczności. Kojarzy się nieodparcie z rozchodzącymi się stąd dźwiękami. Monumentalny wyraz obiektu widać dopiero w kontekście rozległej przestrzeni placu Wolności, na który spogląda wielkie, magiczne oko szklanej ściany głównego holu. Aż chciałoby się, by hol zmieniał się w oświetloną scenę wchodzącą w interakcję ze zgromadzonymi na placu widzami. Tak się nie dzieje, ale teatr wielopoziomowego foyer, z zaludniającymi go w trakcie przerw melomanami, to niewątpliwie „ruchomy obraz” zwrócony w stronę placu i związany z nim bardzo odczuwalną osią. Oś ta buduje przestrzeń wewnątrz obiektu w sposób niebudzący wątpliwości, że relacja budynek–plac ma być dominująca.