Architektura nowoczesna. Wykłady
W zapisie wykładów z Princeton University w 1930 roku, tak jak w architekturze, Wright ustalił własny porządek – wedle swoich reguł stosował wielkie litery i wyróżniał słowa; myśli formułował swobodnie, czasem zostawiał je otwarte, a jednak nie sposób odmówić mu konsekwencji. Zwłaszcza w tym, by dociec i nazwać, czym jest nowoczesność, bez oglądania się na mody i autorytety – recenzja Łukasz Galusek.
Wykłady Wrighta musiały być spektaklami. Można sobie wyobrazić emfazę i gestykulację, z jakimi je wygłaszał. Apostoł architektury amerykańskiej, misjonarz nowoczesności, jeden z jej Ojców Założycieli i enfant terrible zarazem... W zapisie wykładów z Princeton University w 1930 roku, tak jak w architekturze, Wright ustalił własny porządek – wedle swoich reguł stosował wielkie litery i wyróżniał słowa; myśli formułował swobodnie, czasem zostawiał je otwarte, a jednak nie sposób odmówić mu konsekwencji. Zwłaszcza w tym, by dociec i nazwać, czym jest nowoczesność, bez oglądania się na mody i autorytety. Bez wahania zrzucał z piedestałów architektoniczne świętości – Witruwiusza, Michała Anioła. Pokpiwał z dziedzictwa historii – Grecy zatracili wyczucie materiałów lub nigdy go nie wypracowali; gzyms jest obrazem martwej kultury; wyświechtana tradycja trwa siłą nawyku... Chciał widzieć architekturę nieuprzedzonym okiem.
Wykłady są wyznaniem wiary w organiczność i prostotę, z których rodzi się wszystko inne: plastyczność, naturalność, nowoczesność. To, co nieorganiczne jest pozbawione życia. A tylko architektura żywa – przeciwieństwo tej komponowanej, składanej z kawałków – może uczciwie wyrażać rzeczywistość. Warto tę wydaną niedawno po polsku książkę czytać w parze z inną: W stronę architektury Le Corbusiera („A-m” 12/2012). Choć nazwisko Szwajcara pojawia się w tekście Wrighta zaledwie raz czy dwa, nie ma wątpliwości, że to z nim polemizował. Ludzkie ciało jest maszyną sterowaną wolą. Serce jest pompą ssącą… Czy to nas ekscytuje? – pytał retorycznie.