Ambitny eksperyment – o warszawskim Zieleniaku Krzysztof Mycielski
Nowe targowisko to w istocie maksymalnie transparentny i poprzebijany szerokimi prześwitami budynek, wizualnie otwarty na sąsiedztwo, łatwo dostępny zarówno z ulicy, jak i od strony starego bazaru. Oferuje infrastrukturę w postaci toalet i parkingu, których tu dotąd brakowało. Co ważne, dwa jego skrzydła kreują publiczny plac, dzieląc przestrzeń na niemal równe połowy, z których ta pod dachem przeznaczona jest dla stałych, zamykanych na noc stoisk, zaś ta na świeżym powietrzu dla obwoźnego handlu – pisze Krzysztof Mycielski.
Jane Jacobs, amerykańska dziennikarka i aktywistka, autorka teorii, iż miasto stanowi samoorganizujący się fenomen, twierdziła, że prawdziwą istotą miasta nie jest jego forma, lecz żywotność: bogata oferta usług i miejsc pracy, intensywność kontaktów i idące za tym szanse dla ludzi o różnym statusie społecznym. Gwarantem żywotności, zdaniem Jacobs, jest miejska różnorodność. Gdy ponad nią stawiamy myślenie o klarownej funkcji i formie, możemy przyczynić się do degradacji miast.
W Warszawie, jak i w winnych metropoliach, współistnieją ze sobą różne formy miejskiej żywotności i różne typy związanych z nimi przestrzeni. Nie da się do nich stosować tych samych kryteriów estetycznych. Dobrym przykładem takiego wymykającego się ocenom miejsca jest bazar u zbiegu ulic Grójeckiej i Banacha. W stolicy to swoisty unikat, uświęcony tradycją obwoźnego handlu sięgającą tu czasów przedwojennych, stanowi charakterystyczną trwałą narośl bud i krętych uliczek ulepioną w sposób pierwotny, spontaniczny, co nie znaczy, że przypadkowy.