Muzeum Narodowe w Warszawie – marzenia i rzeczywistość

2016-06-30 11:24 Tekst: Tomasz Żylski
Muzeum Narodowe
Autor: archiwum serwisu Galeria Sztuki Średniowiecznej, proj. WWAA, otwarcie po modernizacji: 2013. Fot. Bartosz Bajerski/MNW

Marzyliśmy, żeby od strony ul. Książęcej wybudować nowy gmach Muzeum Narodowego. Planowaliśmy, że pomieści cały dział edukacji, łącznie z dużą salą odczytową, salami warsztatowymi, wydzieloną częścią dla dzieci i salami na wystawy czasowe – o współczesnych zadaniach muzeum i o tym, jak zmieniają się dziś oczekiwania publiczności z Agnieszką Morawińską, dyrektor instytucji, rozmawia Tomasz Żylski.

Jak pisze Jacek Dehnel w wydanej niedawno książce Proteusz, czyli o przemianach. Spacerownik po historii Muzeum Narodowego w Warszawie, muzeum w swoich zaledwie stuletnich dziejach było już schronem, konspiracyjną komórką, koszarami, składnicą resztek, tubą propagandową i instytucją krytyczną. Czym jest dzisiaj?

To na pewno jedno z najstarszych muzeów w Polsce, które ma ogromne zbiory, liczące blisko 840 tysięcy obiektów. Instytucja, która chyba coraz lepiej spełnia rolę muzeum zapraszającego, otwartego na rozmaitych odbiorców, a jednocześnie wciąż pełniąca funkcję przechowawcy sztuki narodowej i światowej. Jest przy tym zaniedbane przez wszystkich decydentów, którzy po 1989 roku reformowali Polskę. Podczas gdy na przestrzeni ostatnich lat wybudowane zostały różne nowe muzea, to nasze, jedno z najstarszych, jak wspomniałam, i najcięższychpod względem wagi i wielkości zbiorów, dusi się w swoim gmachu. Ma coraz mniejsze możliwości rozwoju ze względu na brak miejsca.

Już w 2001 roku w jednym z wywiadów wspomniała pani, że Muzeum Narodowe nie może spełniać swoich zadań, ponieważ nie ma odpowiednich warunków. A jego głównym zadaniem powinna być dbałość o galerie stałe. Zamiast tego musi gonić od jednej wystawy do drugiej, bo to jedyny sposób na pozyskanie sponsorów i obecność w mediach. Jak to widzi pani dziś? Od objęcia funkcji dyrektora w 2010 roku konsekwentnie modernizuje pani kolejne galerie.

Modernizuję galerie stałe, ale nie podtrzymałabym w tej chwili swojego zdania. One są oczywiście bardzo ważne, ale równie ważne są wystawy czasowe. Obecnie zmieniają się zupełnie oczekiwania publiczności w stosunku do muzeum. Ludzie nie chcą oglądać ciągle tego samego, jak to się zdarzało dawniej – były osoby przychodzące do muzeum tylko po to, żeby popatrzeć na swój ulubiony obraz, który wisiał w tym samym miejscu od zawsze. Dziś, żeby ludzie chcieli przyjść do muzeum, musi w nim coś się dziać. Muszą mieć jakiś powód, aby je odwiedzić. Już kiedy dyrektorem został Ferdynand Ruszczyc mówiłam, że w muzeum absolutnie musi być wydzielona większa przestrzeń na wystawy czasowe. Nie może być tak, że one odbywają się na dwóch podestach i ludzie nie wiedzą, czy są jeszcze na wystawie czasowej, czy już weszli do galerii stałej. Pierwszą decyzją, jaką podjęłam po objęciu funkcji dyrektora, zresztą z ogromnymi trudnościami, bo koledzy kuratorzy czuli się uwłaszczeni na swoich terytoriach, było zwolnienie ciągu, gdzie mieściło się malarstwo włoskie na galerię wystaw czasowych. Ta decyzja uratowała ich program. Przede wszystkim dlatego, że to jest dająca się ograniczyć przestrzeń, w której można było zrobić klimatyzację i doprowadzić to miejsce do takiego stanu, który usprawiedliwiałby nasze prośby o wypożyczenie dzieł sztuki z innych muzeów. Wielu obiektów po prostu by nam nie pożyczono, gdybyśmy mieli ustawiać je na podestach czy w korytarzach.

Szukasz innych wydań ?

Sprawdź archiwum