Miasto i jego rzeczy – o Muzeum Warszawy Jarosław Trybuś

2017-06-30 12:13 Tekst: Jarosław Trybuś
Muzeum Warszawy
Autor: archiwum serwisu W gabinecie portretów znalazły się obrazy przedstawiające postaci w różny sposób związane z Warszawą, najstarsze pochodzą z XVII w., Fot. Marcin Czechowicz

Pracę rozpoczęliśmy od przeglądu zbiorów. Ich różnorodność oraz specyfika znakomicie odzwierciedlają dzieje doświadczonego przez zniszczenie miasta. Zdecydowaliśmy, że to nie podręcznikowa, wyabstrahowana historia powinna być w centrum naszej wystawy – a rzeczy, jej realni świadkowie i uczestnicy. Ekspozycję podzieliliśmy na 21 gabinetów, odnosząc się do kunstkamer, a zatem tradycji kolekcjonowania i pokazywania zbiorów sięgającej XVI wieku. System gabinetowy doskonale przystawał do skomplikowanej struktury kamienic, w których mieści się muzeum. Chcielibyśmy, by zwiedzający spacerowali po nim, tak jak spaceruje się po mieście: od miejsca do miejsca, zwracając uwagę na to, co wyda się im intrygujące – pisze Jarosław Trybuś, wicedyrektor muzeum i główny kurator wystawy.

W maju 2017 roku otwarta została nowa wystawa główna Muzeum Warszawy. Prace nad nią trwały cztery lata. W gronie kuratorów, rekrutujących się spośród pracowników instytucji, panowało początkowo przekonanie, że wystawy w muzeach historycznych są wystawami narracyjnymi, opartymi na jednotorowej opowieści ciągnącej się od początku dziejów miasta do współczesności. Do takiego sposobu prezentowania przeszłości przyzwyczaiło nas nie tylko szkolnictwo, ale także same muzea historyczne. Tymczasem wystawy narracyjne wykorzystują przedmioty jak statystów, którzy odgrywają zadane im role w napisanym dla nich scenariuszu. Gdy oryginalnych statystów zabraknie, luki wypełnia się kopiami, czy to materialnymi, czy multimedialnymi. Przedmioty tracą przez to swoją podmiotowość i swoje własne historie, niekiedy bardzo interesujące – a przede wszystkim autentyczne. Historie opowiadane przez naszych rodziców i dziadków zwykle zaczynały się od przedmiotów; od fotografii, na której pokazywali nam krewnych sprzed lat, od cukiernicy, która należała do prababci, od obrusa haftowanego przez ciocię – tak poznawaliśmy dzieje naszych rodzin, a w nich odbijała się historia lokalna i powszechna. Dopiero szkoła przekształciła tę namacalną historię w abstrakcję zapisaną w książkach.

Szukasz innych wydań ?

Sprawdź archiwum