Stanisław Gzell, O Architekturze. Szkice pisane i rysowane

2015-02-21 14:13 Tekst: Wojciech Kosiński
O Architekturze
Autor: archiwum serwisu Sławomir Gzell, O Architekturze. Szkice pisane i rysowane, Wydawnictwo Blue Bird 2014

Poszczególne księgi cechują się atrakcyjną rozbieżnością treściową, acz powiązaną jednym posłannictwem i misją – troską o ład przestrzenny i piękną scenerię miast. Rozbieżność dotyczy zarówno zakresu terytorialnego – od pychy Manhattanu po biedne zaułki Warszawy; jak też czasowego: od uroczego antykwarycznego bibelotu, którym jest arystokratyczne wczasowisko Biarritz, po najnowsze potwory architektoniczne – „pałace” Unii Europejskiej – recenzja Wojciecha Kosińskiego.

Książka Sławomira Gzella odbiega od zalewającej polski rynek fali przeciętnych publikacji o architekturze i urbanistycee. Jej główny tytuł wyraźnie sygnalizuje, że autor pół serio, pół żartem nawiązuje do czcigodnych traktatów z przeszłości. To traktat o kształtowaniu przestrzeni – urbanistycznej i architektonicznej; czyli o miastach z istotną rolą ich przestrzeni publicznych i o budowlach wypełniających te miasta.

Używając zasygnalizowanej wyżej klasycznej terminologii, można stwierdzić, że składa się nań trzynaście ksiąg. Powstawały przez trzynaście lat XXI wieku, jedna na rok. Praca jako całość jest więc również swoistym diariuszem – zestawem zapisków intelektualisty, mającym walor chronologicznej prezentacji przemian. Przemian w budowaniu świata i przemian w myśleniu autora.

Sławomir Gzell, profesor warszawskiego wydziału architektury, jest kontynuatorem znakomitej warszawskiej szkoły urbanistyczno-architektonicznej, spadkobiercą takich postaci jak Tadeusz Tołwiński, Wacław Ostrowski i Kazimierz Wejchert. Jego główną pasją jest kreacja urbanistyczna, ale towarzyszy jej profesjonalizm w dziedzinach pokrewnych: o szerszej skali planowania przestrzennego, i węższej – architektury budynków, głównie miejskich.

Trzynaście ksiąg to efekt zarówno wypraw zagranicznych autora, jak też podróży po Polsce oraz przejażdżek i spacerów po macierzystej Warszawie, starannie dobranych lektur, i wreszcie – najważniejsze – najbardziej ulubionych wizyt – we własnym umyśle (John Lennon, My mind is wide open).

Szukasz innych wydań ?

Sprawdź archiwum