Budynek domaga się kontekstu - o ICE Kraków Krzysztof Bojanowski
Architektura budynku, będąc swoistym kontrapunktem dla wzgórza wawelskiego, otwiera nowe wyzwanie dla samorządu krakowskiego, związane z potrzebą urbanistycznego uporządkowania jego najbliższego sąsiedztwa – pisze architekt i urbanista Krzysztof Bojanowski.
Naprzeciwko Wawelu, w tej najbardziej prestiżowej z polskich lokalizacji, otwieramy obiekt na miarę światowych osiągnięć współczesnej architektury – zaskakujący rozmachem i nowoczesnością, a zarazem precyzyjnie wpasowany w pejzaż historycznego miasta – to wpis Jacka Majchrowskiego, prezydenta Krakowa, do pięknego albumu wydanego na otwarcie ICE – KRAKÓW CONGRESS CENTRE.
W tej samej publikacji Jacek Purchla już przyrównuje symboliczną rolę centrum w pozycjonowaniu Krakowa na mapie Europy do tej, jaką odegrał Teatr im. Słowackiego. Podzielam jednak jego opinię, że architektura ICE, będąc swoistym kontrapunktem dla wzgórza wawelskiego, otwiera więc nowe wyzwanie dla samorządu krakowskiego, związane z potrzebą urbanistycznego uporządkowania sąsiedztwa tej budowli. Co więcej, również jego apel, by centrum stało się elementem nowej strategii rozwoju, polegającej na zwróceniu tej części miasta w stronę Wisły.
Jestem wdzięczny profesorowi Purchli za poruszenie problemu. Dla potrzeb albumu i gali otwarcia mógł przecież poprzestać na pochwale obiektu oraz jego projektantów Krzysztofa Ingardena i Jacka Ewý. Wiem jednak, że stan otoczenia ICE Kraków jest przedmiotem troski również samych autorów. Z wymienionych racji pragnę uzupełnić opinię profesora i sięgnąć do genezy problemu jako dość typowego dla krakowskiej urbanistyki.
Wybór lokalizacji dla ICE nie był zaskoczeniem. Już w latach 70. w narożniku ul. Monte Cassino oraz Konopnickiej sytuowano gmach Teatru Muzycznego. Monumentalny obiekt z zapleczem dla wszystkich scen Krakowa projektował zespół Witolda Korskiego, od połowy lat 80. w nowej formule uprawiania zawodu poprzez Akademicką Pracownię Architektury. Zbigniew Zuziak, wtedy główny architekt miasta, natychmiast dostrzegł potrzebę urbanistycznego uporządkowania sąsiedztwa i tej samej pracowni zlecił wykonanie „planu koordynacyjnego” dla fragmentu Dębnik po zachodniej stronie teatru.
Projekt planu powstał w 1986 roku, zaledwie dwa lata po opublikowaniu przez Kleihuesa w „Lotus International” inspirującej propozycji uporządkowania Fasanenstrasse w ramach berlińskiej IBA. Regulacja przestrzenna w planie Dębnik była równie prosta.
W oparciu o istniejącą siatkę ulic i zachowane na mapach podziały własnościowe, wyodrębniono kwartały, które miały być projektowane przez różnych architektów. W ówczesnych realiach plan koordynacyjny był eksperymentem, ale wpisywał się w potrzeby tej części miasta, antycypował przemiany ustrojowe. O metodzie jego konstruowania pisałem ćwierć wieku temu w „Architekturze” (3/1988). Przyniosła ona satysfakcję autorom (Krzysztof Bojanowski, Marek Dunikowski, Wojciech Miecznikowski i Stanisław Deńko – kierujący APA), ale również wielu znanym architektom zaproszonym do projektowania konkretnych budynków.
Poza uzyskaniem nagrody Międzynarodowego Biennale Architektury w Krakowie, całe przedsięwzięcie wieńczy tylko jedna realizacja, narożnik kwartału autorstwa zespołu Ingerden – Ewý. Projektowanie kolejnych obiektów przerywa zmiana warunków inwestowania, bo prowadząca spółdzielnia traci prawo do dysponowania terenem. Na początku lat 90. zawieszeniu ulega także projekt Teatru Muzycznego, a plan koordynacyjny pozostaje nikomu niepotrzebnym zapisem idei o miejskiej różnorodność w rygorystycznie zdefiniowanej jedności.