Rozmowa z Robertem Skitkiem, autorem zagospodarowania nabrzeża Paprocan w Tychach
Nie myślę o architekturze jako narzędziu zmiany człowieka. Jest ona tłem, tworzy jedynie ramy do życia – mówi Robert Skitek, którego realizacja znalazła się wśród finalistów VIII edycji konkursu ŻYCIE W ARCHITEKTURZE w kategorii Najlepsza Przestrzeń Publiczna.
Jak robi się dobrą przestrzeń publiczną w kraju, w którym ludzie nie zagadują nieznajomych?
Nie wiem, nie jestem specjalistą od przestrzeni publicznych. Ten projekt początkowo nazywał się remontem muru oporowego. Był tu betonowy mur, przychodzili głównie wędkarze. Raczej nikt nie oczekiwał od nas realizacji, która zdobędzie nominację do nagrody Miesa van der Rohe, trafi do ścisłego finału konkursu ŻYCIA W ARCHITEKTURZE i będzie świetnym miejscem na randki.
Te długie ławki sprawiają, że, chcąc nie chcąc, siadamy obok obcych ludzi. W skrajnych przypadkach to może się nawet skończyć rozmową. Myślałeś o takim terapeutycznym wymiarze – zbliżaniu ludzi?
Ławki są długie, bo pełnią jednocześnie funkcję widowni dla regat. Nie myślę o architekturze jako narzędziu zmiany człowieka. Czy architekt ma być takim współczesnym kaowcem? Bliższe jest mi podejście Zumthora: architektura jest tłem, tworzy jedynie ramy do życia. Ludzie to wykorzystają, jak będą chcieli. Ławki nadają się do leżenia, siedzenia, opierania roweru. Zależało nam przede wszystkim, by tego miejsca nie popsuć, uwypuklić dobre strony: jezioro, las.