Rozmowa z Antonim Domiczem, autorem domu z bali na Opolszczyźnie
Świat się zmienia, zmieniają się style i mody. Podziwiam je, ale im nie ulegam – o znaczeniu kontekstu w architekturze, walce ze zmianami wprowadzanymi przez użytkowników i udziale w maratonach z Antonim Domiczem rozmawia Maja Mozga-Górecka.
Jest Pan maratończykiem. Czy długodystansowy bieg wpływa na postrzeganie miasta?
Raczej nie. Jestem biegaczem amatorem i biegam głównie poza miastem. W maratonach startuję bardzo rzadko. Bieganie to hobby, które z uprawianiem zawodu architekta ma niewiele wspólnego, choć przyznaję, że wiele rozwiązań projektowych powstawało w trakcie długiego, nudnego truchtania.
Syn namówił Pana do wspólnego biegania w kółko w drzwiach obrotowych w galerii handlowej i to udokumentował. Ma na Pana dobry wpływ?
Olbrzymi. Niezwykle cenię i podziwiam prace mojego syna, Jana. Sztuka, którą uprawia, jest dziedziną znacznie trudniejszą od architektury. Artysta zaczyna od pustej kartki, podczas gdy architekt zawsze, nawet w szczerym polu czy na pustyni, pracuje w kontekście: miejsca, programu, klimatu. W architekturze trudniej jest o oryginalność, niepowtarzalność.