Marek Bulak
Historia daje budynkom życie. Gdy są nowe, trzeba poczekać, by je ludzie ożywili. A tematy historyczne bywają fascynujące. O realizacji Cukrowni Żnin, a także innych rewitalizacjach pracowni Bulak Projekt z Markiem Bulakiem rozmawia Maja Mozga-Górecka.
Rozbite okna, nieuzupełnione ubytki cegły, pordzewiałe belki i haki. Adaptacja cukrowni w Żninie estetyką daleko odbiega od wymuskanej łódzkiej Manufaktury czy loftów Schindlera. To z Państwa strony romantyzacja poprzemysłowych ruin?
Rozbite okna są w dawnej wapniarni. Zaplanowaliśmy jej przebudowę, ale na razie nie było na nią budżetu. Wapniarnia pozostała więc jako trwała ruina na wzór tych, które można zobaczyć np. w parku w Puławach.
Pierwsze założenie było takie, że usuwamy to, co spada z elementów metalowych i tynków, chronimy i zabezpieczamy budynki na tyle, by dało się w nich mieszkać w warunkach hotelowych. Gdyby fabryka dalej działała, nikt by nie czyścił cegły. Nie chcieliśmy zrobić z niej ekskluzywnego obiektu do pokazywania. Zachowaliśmy sporo urządzeń, m.in. te związane z oczyszczalnią ścieków, taśmociągi, rurociągi.
Cenię w tym budynku to, że dotykało go kilka pokoleń. Podczas pracy spotkaliśmy wiele osób, których historia związana była z fabryką. Pierwszy raz przydarzyło mi się coś takiego i przeżyłem prawdziwe wzruszenie. Ci ludzie wciąż żyją. Chociaż cukrownia przestała działać, wielu znalazło zatrudnienie w nowym obiekcie. Wspominali oni zdarzenia, które odbiły się na wyglądzie zakładu: O, tu mi farba ściekła, Tu mi się płytka stłukła, Na tej obrabiarce pracował Witek – te historie składają się na prawdziwą opowieść zamkniętą w ścianach tego obiektu. Przeprowadziliśmy inwentaryzację pozostałego wyposażenia, a ekipa, która wykonywała wnętrza, wykorzystała wiele z zachowanych artefaktów. Bardzo trudno byłoby bez tego uzyskać autentyczność, zaplanować taki obraz od początku. Ślady obecności człowieka tworzą w budynku poczucie ciągłości. Ale czy jesteśmy romantykami? Na pewno nasze podejście kształtowały nostalgia i szacunek.
Po łódzkiej fabryce papierosów to kolejna Państwa rewitalizacja obiektu poprzemysłowego. Dlaczego w Polsce takie adaptacje wciąż są rzadkością?
Po pierwsze, nie wszystkie obiekty postindustrialne nadają się do adaptacji. Po drugie, świetnie się sprawdzają jako wyjątki, ale gdyby wszystkie takie zabytki zamienić na lofty, czulibyśmy przesyt. To tak, jakby cała Barcelona była zaprojektowana przez Gaudiego. W Warszawie zabudowań tego typu jest mało i częściowo właśnie dlatego cieszą się tak dużą popularnością. Z kolei w Łodzi czy na Śląsku, gdzie tych obiektów jest relatywnie dużo, największe zainteresowanie budzą w środowiskach artystów, lekarzy, prawników, ale ogólnie mieszkańcom miasta spowszedniały.
W Państwa portfolio wyraźnie obecne są obiekty zabytkowe, w tym restaurowane i rewaloryzowane pałace w Siedlcach i Łochowie oraz drewniany wiatrak z 1918 roku. Skąd te historyczne, tak rozlegle ukierunkowane zainteresowania?
Lubiłem historię, chociaż pasjonowały mnie nie daty i nazwy stylów, lecz sposób, w jaki dawniej ludzie myśleli o swoim życiu i jak to się materializowało w architekturze. Historia daje budynkom życie. Gdy są nowe, trzeba czasem poczekać, by je ludzie ożywili.
A tematy historyczne bywają fascynujące. W Siedlcach odkryliśmy np. piwnice wymurowane jak mosty, ponieważ pałac stoi na podmokłym terenie w parku z licznymi kanałami. Dzięki arkadowej konstrukcji piwnic fundamenty nie podciągały wilgoci.
Wśród zrealizowanych przez nas obiektów konserwatorskich, oprócz rewitalizacji pałaców w Siedlcach i Łochowie, jest też pałac w Mościbrodach z restauracją starej stodoły, klasztor w Warce, kościół w Nadarzynie, kamienice i wiele innych. Poza tym dużo zabytków przebudowanych dla polskiego MSZ w czasach ministra Skubiszewskiego: Instytut Polski w Londynie, ambasady w Waszyngtonie, Rzymie i Paryżu, siedziba polskiej misji przy ONZ w Nowym Jorku, konsulaty w Chicago i we Lwowie. Kontakt z inną kulturą budowania był dla nas przygodą.
Patio Praga to nowy budynek mieszkalny na ulicy Brzeskiej w Warszawie. Dlaczego przy praskiej ulicy, która ma tak, powiedziałabym, silną osobowość, zaprojektowali Państwo dom, który mógłby stanąć wszędzie?
Kamienice w otoczeniu Patia Praga mają małe okna, płaskie, ceglane ściany i nieduże, wystające balkony z ozdobnymi balustradami. Budowanie dziś w ten sposób byłoby sztuczne. Zresztą, o ile w Łodzi możliwe jest, by balkony zasłaniały niebo, to np. w Warszawie budowa musi się zmieścić na swojej działce. To likwiduje jedną z ważniejszych cech zabudowy czynszowej. W tej sytuacji zdecydowaliśmy się na loggie, które w kamienicach są spotykane bardzo rzadko. Oczywiście można też pracować na detalach i pilnować skali.
Staramy się walczyć o stosowanie szlachetniejszych materiałów. W Tobaco Park w Łodzi wykorzystaliśmy cztery różne sposoby działania na elewacji w jednym budynku. Dało to złudzenie efektu zabudowy kamienicami. Ale praca z fakturami to cecha budownictwa wysokobudżetowego. Na Brzeskiej styl budowania jest zgodny z oczekiwaniami inwestorów wynikającymi z potrzeb mieszkańców. Wszystkie mieszkania sprzedały się tam bardzo szybko.