Czytelnia
Recenzujemy najciekawsze nowe książki poświęcone architekturze. W tym miesiącu Hanna Faryna-Paszkiewicz pisze o „Architekturze i zwierzętach” Joanny Gellner i Mateusza Boczara, Michał Stangel o „Miejskim gruncie” Rafała Matyi, a Piotr Lewicki i Kazimierz Łatak o „ArchiKodzie” Czesław Bieleckiego [W WYDANIU CYFROWYM DO POBRANIA FRAGMENTY KSIĄŻEK „ARCHITEKTURA I ZWIERZĘTA” ORAZ „ARCHIKOD”].
Architektura zwierząt i ludzi
Książka zaczyna się opowieścią o przewadze architektonicznego świata zwierząt nad światem człowieka. O pierwotnym, animalistycznym instynkcie dominującym nad wyuczoną ludzką wiedzą o prawach tektoniki i stabilności, o sposobach wyważania ciężaru, o zawartości struktury budowlanego spoiwa, zmyślnych systemach walki z drobnoustrojami (szczególnie ptaki, w trosce o potomstwo, stosują biobójcze elementy zwalczające patogeny w gniazdach), i o tym jak termity czy pieski preriowe opanowały wieki temu technikę wentylacji podziemnych korytarzy. Autorzy z pokorą podkreślają, że to ludzie skorzystali z obserwacji świata zwierząt. Podglądali inżynierskie wysiłki bobrów (dziś nierzadko postrzegane jako niszczycielskie), „blokowiska” terminów z systemem szybów wznoszonych z materiału twardego jak cement i z osobnymi salami do uprawy jadalnych grzybów, pszczele struktury ze multiplikowanych woskowych komór czy osy, które opanowały produkcję… papieru i z niego tworzą gniazda. Budowlany (nie architektoniczny) świat człowieka i ten zwierzęcy współistnieją równolegle. Przy czym człowiek, wielekroć znudzony kostiumem swojej siedziby, szuka co pewien czas nowego stylu, podczas gdy zwierzęta tkwią w tradycji. Niemniej książka mówi o wielu punktach styku tych dwóch światów na płaszczyźnie niezależności i zależności, z rosnącą przez wieki przewagą naszego gatunku. Nietrudno o wniosek, że to ciągle jeden świat, lecz teraz góruje nad nim człowiek wyposażony w broń palną, wnyki i pułapki, w pomysły na tzw. wiwaria, zwierzyńce, menażerie, i w rozrywkę typu cyrk, korrida, walki kogutów czy wyścigi… ślimaków, w potrzebę hodowli, w stajnie dla kolekcji koni i w woliery dla rzadkich ptaków. I tu gdzieś rodzi się myśl o architekturze, o ubraniu urody zwierząt w przyciągające wzrok budowle. Stąd w książce uwaga poświęcona amfiteatralnym budynkom korrid, przemyślnym, piętrowym gołębnikom, stajniom czy projektowanym dla konkretnych gatunków obiektom w ogrodach zoologicznych. Słynny wybieg dla pingwinów w londyńskim zoo projektu Bertholda Lubetkina był milowym krokiem na rzecz „spersonifikowania” miejsc obserwacji zwierząt pozbawionych wolności. Pojemny tytuł książki usprawiedliwia wycieczki autorów podążających licznymi tropami. Na przykład urbanistycznym, czy mówiącym o ludzkich systemach komunikacyjnych, najczęściej zabójczych dla migrujących zwierząt. Niemniej, w świadomości niektórych pojawia się myśl, że oto najwyższy czas na spłatę długu za podpowiedzi sprzed wieków o budowie kopców termitów, mrowisk lub podziemnych wentylowanych korytarzy. Przytaczane w książce pomysły jak wesprzeć współlokatorów Ziemi wydają się kroplą w morzu ich potrzeb, nieproporcjonalną wobec niepohamowanych apetytów człowieka na zawłaszczenie terenów. Nalepianie sylwetek ptaków na dźwiękochłonnych barierach autostrad, niekoszone łąki w miastach czy tuby wzmacniające głosy ptaków niemogące przebić się przez miejski hałas, są szlachetne w założeniu, ale czy wystarczające? Ubranie ich dziś w hasło o posthumanizmie nie nadrobi strat w świecie zwierząt, które, tak jak i człowiek, mają ruchliwość we krwi, potrzebę różnorodności i plany dalekich podróży do ciepłych krajów. Hanna Faryna-Paszkiewicz
Fragment książki do pobrania TU.