Co się wydarzyło
Relacjonujemy najciekawsze wydarzenia ostatnich miesięcy: tym razem m.in. felieton Aleksandra Krajewskiego na temat rządowego pomysłu projektów domów za złotówkę i omówienie najnowszego raportu IPCC. Podsumowujemy także kolejne odcinki Miastoranka, a wraz z założycielkami inicjatywy Bal architektek zastanawiamy się, co tegoroczna edycja biennale w Wenecji mówi o kobietach. Ponadto prezentujemy rozwiązanie Franciszka Matla, będące odpowiedzią na pytanie, jak polepszyć warunki zamieszkiwania w bloku.
Polski dom za złotówkę
Artykuł jest skróconą i zaktualizowaną wersją felietonu opublikowanego na naszej stronie internetowej. (red)
Nie umiem oprzeć się wrażeniu, że Polski Ład ma wiele wspólnego z Rokiem 1984 Orwella. W książce tej język stworzony przez państwo przypominał zabawę w contrapositum: każda oficjalna nazwa miała swoje przeciwstawne znaczenie. I tak ministerstwo pokoju zajmowało się prowadzeniem wojen, a ministerstwo prawdy – produkcją kłamstw i propagandy. Nie krytykuję całego rządowego programu mającego na celu wyciągnięcie naszego kraju z kryzysu wywołanego pandemią. Ma on wiele pozytywnych postulatów, jak chociażby te o dostępie do zielonej energii, usuwaniu betonu z miast oraz certyfikacji energetycznej budownictwa. Kłopot w tym, że z poprzednim rządowym programem Mieszkanie Plus również wiązałem ogromne nadzieje, a sprowadził się on niestety do dopłat do kredytów i deregulacji planowania przestrzennego poprzez tzw. specustawę mieszkaniową. Po sześciu latach nieudanych prób poprawy sytuacji państwo polskie ogłasza kapitulację i deleguje obowiązki na samych obywateli: zbudujcie sobie te mieszkania sami! Proponuje wsparcie indywidualnego budownictwa jednorodzinnego i typowe projekty gotowe do pobrania ze strony www za symboliczną złotówkę, czyli solidne wsparcie publiczną dotacją tego, co jest przyczyną zarówno wzrastającego problemu pustostanów, ale również: większych korków, rosnących kosztów społecznych, zanieczyszczenia powietrza i ogólnego pogorszenia jakości życia oraz bezpieczeństwa. Oczywiście, to wszystko nie przeraża inwestorów, bo dużą część tych kosztów ponosimy bezwiednie i kolektywnie – w podatkach, w czasie marnowanym w samochodzie, w kosztach paliwa i opłatach za media. Izba Architektów wskazuje na szkodliwość tego pomysłu w kontekście interesu zawodowego architektów. To tak jakby państwo ogłosiło, że przejmuje kilka procent całego rynku projektowego – nie tylko architektonicznego, ale również w branży konstrukcyjnej i instalacyjnej. Kto weźmie odpowiedzialność za błędy wykonawcze, za upadek pracownika z wysokości albo uszkodzenie cudzego mienia? Cóż – inwestor. Czyli Pan Kowalski bez żadnej wiedzy i doświadczenia, trzymający w ręce projekt za złotówkę. Chyba że projekt zakłada budynek o powierzchni 71 m² – wtedy wszystkim zajmie się kierownik budowy. Czemu 70 m², a nie 50 albo 200? Co za różnica? Tego też nie wiemy. Wiadomo już, że domów do dyspozycji rodaków będzie 50. Zostaną wyłonione w konkursie organizowanym przez GUNB. Paradoksem jest, że instytucja, która nadzoruje całą administrację architektoniczno-budowlaną jest odpowiedzialna za wybór projektów, które będą mogły powstawać… bez nadzoru. Do niedawna miałem nadzieję, że nowy typowy „polski” dom będzie formą promocji wernakularnego budownictwa, materiałów budowlanych polskiej produkcji, nowoczesnego wykorzystania tych rodzimych i naturalnych, takich jak konopie, drewno, słoma czy glina. Pozwoliłoby to wykazać, że choć domy będą powstawać w ogólnym chaosie przestrzennym, to jednak ich ślad węglowy będzie bliski zeru. Niestety – nic z tych rzeczy. Na 46 stronach regulaminu konkursu organizatorowi udało się zawrzeć wytyczne, program funkcjonalny i założenia projektowe w... trzech zdaniach. Wysoka jest natomiast pula nagród. Państwo polskie chce przeznaczyć na nie aż pół miliona złotych. Albo nie – bo jednocześnie zastrzega sobie prawo zmiany zdania w tej kwestii... Architekci nie są jednomyślni wobec proponowanych rozwiązań. Głosy oburzenia płyną jednak z całego kraju. Izba Architektów opublikowała apel, by konkurs zbojkotować. Zastanawiające jest milczenie Głównej Komisji Urbanistyczno-Architektonicznej, która jest ciałem doradczym ministra (w składzie: Tomasz Sławiński – przewodniczący, Michał Beim, Wojciech Bonenberg, Radosław Gajda, Jan Jakiel, Bartłomiej Kolipiński, Ryszard Kowalski, Piotr Lorens, Kazimierz Łatak, Tomasz Majda, Antoni Matuszko, Aleksander Noworól, Tomasz Ossowicz, Małgorzata Pilinkiewicz, Paweł Soczewski, Bolesław Stelmach, Mariusz Ścisło, Przemysław Śleszyński, Aneta Tomczak, Marek Wiland – przyp. red.). Członek GKUA architekt Radosław Gajda informuje, że kwestie Polskiego Ładu i tzw. lex deweloper w ogóle nie zostały przedstawione komisji. Brak zapytania ministra – brak stanowiska. Choć rząd nie chce słuchać architektów i urbanistów, to jednak zawsze znajdą się architekci i urbaniści, którzy rządowi będą przytakiwać. Wspomnę tylko, że dwóch spośród pięciu sędziów w konkursie to architekci, jeden z tytułem doktora. Triumf woli nad zdrowym rozsądkiem? Najpewniej zatem powstanie katalog powtarzalnych „polskich” domków, czyli nowa forma „kostki polskiej”, która falą powodziową zaleje cały kraj. Wypadałoby więc, by do każdego projektu dodawana była biało-czerwona flaga z obowiązkiem umieszczenia w widocznym miejscu po zakończeniu budowy, żeby nikt nie miał wątpliwości, jakim wartościom narodowym to zawdzięczamy. Aleksander Krajewski
Czytaj też: Jak budować odpowiedzialnie? Ślad węglowy domu jednorodzinnego pod lupą: raport |