Kaplica / Rychwałd
Rychwałdzkie oratorium to obiekt maleńki, funkcjonalnie wydaje się najprostszy, ale jednak pełen emocji i niepozostawiający nikogo obojętnym. O realizacji Jakuba Turbasa i Bartłomieja Pyrzyka pisze Janusz Sepioł [W WYDANIU CYFROWYM DODATKOWE ZDJĘCIA].
Rychwałd – tę nazwę nosi kilka miejscowości po obu stronach Karpat. To ślad po falach niemieckich kolonizacji. Reich Wald to tyle, co „bogaty las”, „obfity w lasy”. I tak jest do dziś: im bliżej Rychwałdu, tym lasów więcej, a stoki stają się coraz bardziej strome. Tu zaczyna się najbardziej majestatyczne pasmo Beskidów – Beskid Żywiecki. W tym górskim już krajobrazie serpentynami podjeżdża się pod masywną, flankowaną dwiema krępymi wieżami bazylikę: franciszkańskie sanktuarium maryjne w kościele pw. św. Mikołaja. Jego nieco prowincjonalne wnętrze stanowi mieszankę form późnobarokowych i barwnych dekoracji z początków XX wieku. Na stoku powyżej kościoła rozciąga się cmentarz odgrodzony dużą płaszczyzną parkingu. Równię placu oddziela od najeżonego nagrobkami wzgórza łagodna, płynna linia sztucznego stoku osłaniającego drogę do niewielkiej kaplicy – cmentarnego oratorium. Zamyka ono prostą oś alejki. Zbliżając się do kaplicy, po prawej stronie mijamy ścianę sztucznego stoku, w którym zatopione są kubatury zaplecza technicznego. Po kilkudziesięciu krokach zasłania on już widok na wieże sanktuarium. Teraz uwagę skupiają już tylko masywne wrota Kaplicy Ostatniego Pożegnania.