Magdalena Staniszkis
Re-architektura jest przyszłością. To radykalna zmiana w mentalności, bo dotychczas imperatywem rozwoju było: budować! – mówi w rozmowie z Mają Mozgą-Górecką Magdalena Staniszkis.
W maju odbędzie się piąta edycja spotkań Młodzi do Łodzi. Wydaje się, że młode pokolenie bardziej niż poprzednie postrzega architekturę w kontekście odpowiedzialności wobec planety. Jakie pięć zasad architektury sformułowałaby Pani Profesor dziś dla nich?
Czuję się trochę urażona tym pytaniem, chyba że mnie Pani też zalicza do młodych... Świadomość, że planetę należy chronić, niestety bardzo powoli przebijała się do powszechnej świadomości, ale mnie zawsze to martwiło. Zasadę zrównoważonego rozwoju, zasygnalizowaną w Raporcie Klubu Rzymskiego z 1972 roku, zapisano w Agendzie 21 podczas konferencji w Rio jeszcze w 1992 roku. Architekci przez lata niewiele sobie z tego robili, ale mieliśmy prawdziwą erupcję publikacji na temat architektury zielonej, zrównoważonej, proekologicznej – jednym słowem takiej, która nie przyspiesza końca świata. Zatem od dawna dysponujemy wiedzą, trzeba tylko do niej dotrzeć. Pięć zasad architektury zrównoważonej powtórzę za książką Green Architecture Brendy i Roberta Vale’ów z 1992 roku. Po pierwsze, odpadek to produkt, zamiast więc burzyć budynki, należy je przebudowywać, rozbudowywać, nadbudowywać, adaptować do nowych celów. Tak rozumiana re-architektura jest przyszłością. To radykalna zmiana w mentalności, bo dotychczas imperatywem rozwoju było: budować! Tymczasem czy na pewno potrzebujemy Pałacu Saskiego, nowych showroomów dla galerii sztuki, które stoją tuż obok albo tak gigantycznego Muzeum Historii Polski? Po drugie, minimalizacja zużycia zasobów i energii na każdym etapie. Po trzecie, szacunek do miejsca, wnikliwa analiza kontekstu, odkrycie genius loci. Po czwarte, szacunek dla człowieka – nie tylko użytkownika budynku, ale też wykonawcy. To dla młodych nie zawsze jest oczywiste. Po piąte, holizm.
Czy dydaktyka nadąża za zmianami klimatu, czy raczej młodzi czują, że muszą szukać rozwiązań na własną rękę?
My uczymy umiejętności kształtowania przestrzeni. Robi się to, dostarczając studentom tematów stymulujących kreatywność. Ale przecież priorytetowe potraktowanie idei podtrzymywania życia na naszej planecie nie musi oznaczać, że zrezygnujemy z piękna. Warszawska uczelnia daje dużą swobodę katedrom, które w jej ramach działają, ale moim zdaniem program nauczania powinien w większym stopniu uwzględniać zmiany klimatu. Niestety młodzi dziś za wcześnie rwą się do pracy w zawodzie. Uciekają z uczelni, myśląc, że prawdziwe życie toczy się na zewnątrz. Praktyka jest bardzo potrzebna, ale wiedzy często w niej nie ma i trudno ten brak potem nadrobić. Niełatwo też, uprawiając już zawód, trafić na tak fascynujące tematy jak te, które są na studiach.