Wieżowiec Q22 w Warszawie
Opracowanie projektu architekci poprzedzili szczegółową analizą zacienienia sąsiednich bloków i wpływu budynku na panoramę miasta. Jego bryłę przechylano i żłobiono nacięciami, ostatecznie uzyskując formę przypominającą kryształ – o realizacji Kuryłowicz & Associates pisze Krzysztof Mycielski.
Na początku transformacji, w połowie lat 90., opisując z Grzegorzem Stiasnym nowe realizacje wzdłuż ulicy Grzybowskiej, przyrównaliśmy ją do Schultzowskiej ulicy krokodyli, na której króluje pseudoamerykanizm, a architektura jest jak fotomontaż złożony z wycinków zeszłorocznych gazet. Późniejszy rozwój tego fragmentu Warszawy przerósł jednak nasze wyobrażenia. Z powodu zablokowanych inwestycji w oczywistym centrum miasta, jakim był plac Defilad, w ciągu dwóch dekad okolica Grzybowskiej zamieniła się we wzniesione bez miejscowych planów zastępcze city o intensywności zabudowy nieporównywalnej z żadnym innym miejscem w kraju.
Czytaj też: Najwyższy budynek w Polsce: Varso Tower |
Wielkoskalowe, peerelowskie bloki, poprzetykane starymi świątyniami i resztkami przedwojennych kamienic, całkowicie wynikowo wymieszały się tu z osiedlami deweloperskimi i zabudową komercyjną. Gęsty miszmasz różnych urbanistycznych porządków z upływem lat urósł do rangi jedynej metody kształtowania tej części śródmieścia. Stał się konwencją, wstydliwą, ale na swój sposób fascynującą. Stanowi wiarygodną ilustrację tego, czym jest dynamika dzisiejszej Warszawy, której zachodnie centrum przypomina miasto na drugiej półkuli. Po latach inwestowania zadziałał tu znany jeszcze w XIX-wiecznej Ameryce samonapędzający się mechanizm spekulacyjny. Kolejne zgody na wznoszenie wysokościowców wywindowały ceny działek do tego stopnia, że niemalże nic już poza drapaczami chmur nie opłaca się w tym rejonie budować.