Rozmowa z Marleną Happach, naczelną architekt m.st. Warszawy
Zawsze będę walczyła o to, by nie powstawały kwartały jednolite pod względem społecznym. To na styku odmiennych grup rodzą się relacje społeczne – o zmianie priorytetów w rozwoju miasta, konieczności zacieśnienia współpracy z deweloperami i wykorzystaniu w pracy urzędnika własnych doświadczeń z działalności społecznej z Marleną Happach rozmawia Maja Mozga-Górecka.
Dołączyła Pani do ekipy, która zwleka z wprowadzeniem w życie ustawy krajobrazowej, pozoruje walkę ze smogiem, ma na koncie wycinkę 150 tys. drzew oraz aferę reprywatyzacyjną. Dlaczego zdecydowała się Pani wziąć udział w konkursie na dyrektora Biura Architektury m.st. Warszawy?
Zadecydowały właśnie te wszystkie problemy. Oznaczają, że jest dużo do zrobienia. Krytykując wcześniej ratusz, przedstawiałam też pewne pomysły na rozwiązanie problemów. Kiedy nadarzyła się okazja, by coś realnie zmienić, nie mogłam z niej nie skorzystać. Dużo lepiej się czuję, mogąc robić coś pozytywnego, mimo że okoliczności są bardzo trudne.
Podlega Pani czternaście wydziałów, czterech wicedyrektorów. Jakie są Pani cele i priorytety na tym stanowisku?
Na pewno nowe Studium. Obecne ma już 10 lat i w wielu kwestiach jest nieaktualne. Po pierwsze, było przygotowywane pod kątem zwiększenia przepustowości dla transportu indywidualnego. Dziś w inny sposób myśli się o transporcie w mieście, nacisk kładziemy na transport publiczny. Po drugie, podstawą każdego Studium jest diagnoza demograficzna rozwoju miasta. 10 lat temu zakładano bardzo duży rozrost. Tymczasem nie jest on aż tak dynamiczny. Bardzo wiele terenów przeznaczono pod przyszłą zabudowę i doszło do rozproszenia, teraz ponownie musimy wyliczyć chłonność i zapotrzebowanie oraz ograniczyć w Studium teren zabudowany.
Kolejne zadanie to plany miejscowe. Borykamy się z krytyką dotyczącą ich niewielkiej liczby. Uważam, że nie powinniśmy liczyć procentów i dążyć do objęcia planami 100% powierzchni miasta. Trzeba robić plany w miejscach, które się najbardziej dynamicznie zmieniają. Założyliśmy sobie optymistyczny scenariusz: 20 planów w tym roku. Oprócz procesu planistycznego, stawiam na jakość architektury, bo ona przekłada się na naszą jakość życia. Miejskie inwestycje: edukacja, kultura, administracja to powinny być realizacje na podstawie konkursów architektonicznych. Nie powinniśmy jednak zapominać, że miasto nie składa się tylko z efektownych inwestycji. Na jakość życia przekłada się to, co mamy blisko siebie. Stąd koncentracja na równym chodniku, placu zabaw, organizacji dojazdu – od tego zależy jak na co dzień funkcjonujemy.