Od Mordoru do start-upu
Przez 20 lat na warszawskim Służewcu wyrosło ponad pół setki biurowców. Ich pracownicy nazwali siebie orkami, bo orzą (czyli potocznie: ciężko pracują) tu dzień w dzień. A że orkowie są z Mordoru, mamy Mordor na Domaniewskiej. Z pozoru niewinny żart przeradza się dziś w poważną debatę dotyczącą jakości środowiska pracy. Może czas wyobrazić sobie biurowce bez biurek? Miejsca pracy niczym kawiarnie? Budynki, w których popijając cafe latte na leżaku, z satysfakcją oddajemy się przetwarzaniu informacji płynących przez smartfon, tablet albo okulary? – o nowych miejscach pracy i zmianach w sposobach jej wykonywania na przykładzie siedmiu polskich przestrzeni biurowych pisze Grzegorz Stiasny.
Biurko czy leżak?
Żyjemy w erze informatycznej. Otaczają nas dane i osaczają metadane. Informacje trzeba nieustannie przetwarzać i jeszcze na tym zarabiać. Przetwarzanie informacji to obecnie esencja pracy biurowej, a praca w biurze jest esencją pracy w erze cyfrowej. W nadchodzących latach przestrzenie biurowe czekają zatem prawdopodobnie znaczące zmiany. Może czas wyobrazić sobie biurowce bez biurek? Miejsca – kluby odwiedzane przez pracowników niczym kawiarnie? Budynki, w których popijając cafe latte na leżaku, w przerwie pomiędzy lekcją tańca i wizytą w galerii sztuki, z osobistą satysfakcją oddajemy się przetwarzaniu informacji płynących przez nasz osobisty interfejs (smartfon, tablet, a może okulary?), z jednej elektronicznej chmury do drugiej? Sprawcami tych przemian są ludzie, nie zawsze wizjonerzy. Poczciwy pracownik korporacji, dzięki postępowi w rozwoju komunikacji elektronicznej, ma dziś większy niż kiedykolwiek wpływ na bieg wydarzeń dotyczących jakości przestrzeni pracy.