Michał Pszczółkowski, Architektura użyteczności publicznej II Rzeczypospolitej 1918-1939

2016-02-26 10:58 Tekst: Agnieszka Dąbrowska
Architektura użyteczności publicznej II Rzeczypospolitej
Autor: archiwum serwisu Michał Pszczółkowski, Architektura użyteczności publicznej II Rzeczypospolitej 1918-1939, Tom I - Forma i styl, Dom wydawniczy Księży młyn 2014 i 2015

Czasy II Rzeczypospolitej to okres potężnego mecenatu odrodzonego po zaborach państwa, boomu budowlanego, któremu nie dorównuje nawet prosperita ostatnich 10 lat związanych z wejściem Polski do Unii Europejskiej. Samych konkursów architektonicznych w dwudziestoleciu było ponad 300. Autor zestawia w specjalnej części katalogowej 845 obiektów i projektów, w tym zapomniane budynki na Kresach Wschodnich – recenzja Agnieszki Dąbrowskiej.

Polacy nie są zorganizowanym narodem, wobec czego znaczy u nich więcej nastrój aniżeli rozumowanie i argumenty; sztuką rządzenia Polakami jest zatem wzniecanie odpowiednich nastrojów – te słowa Marszałka, w czasach powrotu do dyskusji o polityce historycznej, przytacza Michał Pszczółkowski, autor dwutomowej publikacji Architektura użyteczności publicznej II Rzeczypospolitej 1918-1939. Młody badacz o sporym już dorobku naukowym, omawiając szeroko pod kątem stylu i formy polskie budynki publiczne międzywojnia, zgłębia przy okazji meandry historii i polityki. Jak pisze, w latach 20. architekturę wyposażano w elementy narodowej identyfikacji, co miało związek z odzyskaną niedawno niepodległością. Służyła do tego stylistyka historyczna z kręgu architektury polskiej prowincji. Żywiołowy pęd do podkreślania polskości na każdym kroku, specyficzny romantyczny klimat, był wówczas prawdopodobnie w dużym stopniu stymulowany przez władze. Oprócz przywracania dawnych nazw, tytułów i mundurów, nawet niektóre mowy w Sejmie wygłaszano...stylem Piotra Skargi. Także architekci – jak zauważa autor – mieli kontynuować misję Mickiewicza, Sienkiewicza i Matejki. Sytuacja zmnieniła się w latach 30., kiedy to o trwałości i potędze państwa miały mówić oparte o zasady klasyki „efekty monumentalne”. Posiłkując się dokumentami, tekstami z epoki i pracami innych badaczy, autor stwierdza, że tak ceniona dziś przedwojenna „nowoczesność”, nie była stylem preferowanym przez władze odrodzonego po zaborach państwa polskiego.

Szukasz innych wydań ?

Sprawdź archiwum