Architektura obywatelska

2018-02-28 16:46 Tekst: Tomasz Żylski
lublin podwórzec
Autor: Maciej Rukasz - Centrum Kultury w Lublinie Instalacja stała się pretekstem do dyskusji o przyszłości ulicy. W planach jest bowiem przebudowa bulwarów nad Bystrzycą i modernizacja prowadzących nad rzekę arterii i ciągów pieszych

Już na jesieni kolejne wybory samorządowe, a my przyglądamy się, na ile spełniono postulaty o włączaniu mieszkańców we współdecydowanie o mieście, a także, jakiego rodzaju projekty powstają dzięki dyskusji z użytkownikami przestrzeni. Zapytaliśmy też przedstawicieli władz 18 miast wojewódzkich, jakie pomysły najczęściej zgłaszane są do budżetów obywatelskich i czy dane te są później wykorzystywane przy inwestycjach miejskich. Na kolejnych stronach prezentujemy najciekawsze realizacje powstałe w ciągu ostatnich lat w ramach takich oddolnych inicjatyw. Tekst: Tomasz Żylski

Cztery lata temu po raz pierwszy pisaliśmy o nowej „miejskie wiośnie”, która rozpoczęła się w Polsce dzięki oddolnym inicjatywom i działaniom aktywistów. Poruszaliśmy też temat zmian, jakie dokonały się po ostatnich wyborach, kiedy to przedstawiciele ruchów miejskich wprowadzili do samorządów wielu swoich reprezentantów. Zwracaliśmy uwagę, że partycypacja społeczna w naszym kraju zwykle ograniczała się dotąd do najmniej wymagających form: wyjaśniania obywatelom decyzji już podjętych przez władze lub przeprowadzenia wymaganych prawem konsultacji przy tworzeniu planów miejscowych, których wyniki i tak nie były dla organów samorządowych wiążące. Włączanie mieszkańców w proces decyzyjny, a więc wspólne wypracowywanie rozwiązań, zdarzało się sporadycznie. Szczególnie wiele nieporozumień narosło wokół angażowania ich w przedsięwzięcia o charakterze projektowym. Na dźwięk słowa „partycypacja” część architektów reagowała wręcz alergicznie, często rozumiejąc je jako tworzenie koncepcji pod dyktat pomysłów i życzeń osób niemających odpowiednich kompetencji. Panuje przekonanie, że włączenie społeczeństwa w proces projektowy spowoduje dramatyczny spadek jakości architektury i przestrzeni publicznej. (…) Partycypacja w projektowaniu urbanistycznym i architektonicznym jest dla nas wszystkich procesem nowym. Potrzeba czasu i aktywnych działań, abyśmy mogli go dobrze zrozumieć, oswoić i docenić korzyści – podsumowywał sytuację w Polsce architekt i urbanista Piotr Sawicki w wydanej w 2016 roku publikacji Plan na plan. Partycypacja w planowaniu miejscowym.

Dziś różnego rodzaju formy współpracy mieszkańców z architektami stosuje większość samorządów w naszym kraju. Przykładem mogą być władze Warszawy, które razem ze stołecznym SARP-em już cztery lata temu wprowadziły specjalną formułę warsztatów projektowych, umożliwiających architektom tworzenie rozwiązań dla konkretnych miejsc przy szerokim udziale społeczeństwa. Sztandarowym opracowaniem, które powstało w ten sposób jest pilotażowy projekt Warszawskich Centrów Lokalnych. Zakłada on nowe inwestycje w 10 wybranych punktach miasta – w zależności od potrzeb zaplanowano tam wzmocnienie lub uzupełnienie istniejących funkcji handlowych, rekreacyjnych bądź kulturalnych, tak by jak najlepiej służyły użytkownikom. Poszczególne lokalizacje były wyłaniane w wielostopniowym procesie partycypacyjnym, nad którym czuwał zespół ekspertów pod kierunkiem urbanisty Krzysztofa Domaradzkiego. Na podstawie uwag i wytycznych zebranych podczas tych spotkań powstawały później wstępne założenia programowe. Szczegółowe rozwiązania mieli zaproponować autorzy konkretnych koncepcji architektonicznych, których zobowiązywano też do przeprowadzenia na miejscu konsultacji. Projekty dla kolejnych przestrzeni władze dzielnic wybierały najczęściej w konkursach ofert lub przetargach, w których decydujące znaczenie miały kryteria jakościowe (45% oceny stanowiła koncepcja, 25% zarys scenariusza działań konsultacyjnych, 30% koszt przygotowania dokumentacji).

Pierwszą inwestycją zrealizowaną w ramach programu Warszawskich Centrów Lokalnych będzie przebudowa targowiska w Falenicy. Przetarg wygrała tu Pracownia Projektowa VGR, którą w organizacji warsztatów z mieszkańcami z ramienia SARP-u wspierała architektka Aleksandra Wasilkowska. Zgodnie z propozycją lokalnej społeczności zdecydowano, że targowisko zostanie wzbogacone o nową bibliotekę wraz z centrum społeczno-kulturalnym oraz atrakcyjnie zagospodarowane skwery z plenerową siłownią, placem zabaw i parkingiem dla klientów. Inwestycja ma się zakończyć na początku 2019 roku. Mieszkańcy coraz częściej dopuszczani są do głosu również na różnych etapach prowadzenia konkursów architektonicznych. Najbardziej popularną formą tego rodzaju partycypacji są poprzedzające całą procedurę wielostronne konsultacje, pozwalające określić potrzeby i wymagania przyszłych użytkowników. Na tej podstawie formułowane są następnie konkursowe założenia. Tak było choćby w przypadku konkursu na tzw. plac Pięciu Rogów u zbiegu ul. Chmielnej, Zgody, Szpitalnej i Brackiej w Warszawie. W ramach konsultacji władze miasta przeprowadziły najpierw diagnozę funkcjonowania tego miejsca, która wykazała, że w przestrzeni placu dominują samochody, a cały obszar jest szczególnie nieprzyjazny dla osób starszych i niepełnosprawnych. Dla uczestników konsultacji zorganizowano spotkanie i spacer w terenie, ale mogli wypowiedzieć się także za pomocą ankiety on-line. Swoimi opiniami podzieliły się 674 osoby. Na tej podstawie powstały wytyczne do konkursu, który ogłoszono pod koniec 2016 roku. Pierwszą nagrodę zdobył projekt Kacpra Ludwiczaka z Gdyni. Głównym elementem kompozycji placu mają być nowo posadzone drzewa, między którymi pojawią się modułowe meble miejskie. Modernizacja placu powinna zakończyć się w grudniu.

Bardziej ekstremalnym przykładem partycypacji jest zaangażowanie mieszkańców w wybór zwycięskiej pracy. Jedną z pierwszych gmin, która zdecydowała się na taką procedurę była Zduńska Wola. Władze miasta przejęły tam nieodpłatnie od PKP zabytkowy dworzec z początku XX wieku z zamiarem zaadaptowania go na centrum przesiadkowe z funkcją usługowo-handlową. Obiekt miał obsługiwać połączenia autobusowe i kolejowe na trasie Łódzkiej Kolei Aglomeracyjnej. W 2014 roku urząd miasta zorganizował konkurs na opracowanie koncepcji. Zgłosiło się 19 biur. Jury wybrało dwie najlepsze prace, które następnie zostały poddane pod ocenę mieszkańców. W wyniku konsultacji do realizacji skierowano projekt APA Kosik z Wrocławia. Autorzy zaproponowali m.in. uzupełnienie zabudowy o dwa obiekty handlowe w formie powielającej bryłę dworca. Niestety z uwagi na brak funduszy inwestycji do dziś nie udało się rozpocząć. Z kolei Zarząd Zieleni Miejskiej w Krakowie testował niedawno formę internetowego plebiscytu. W 2016 roku we współpracy z SARP-em zorganizował międzynarodowy konkurs na koncepcję programowo-przestrzenną parku i kąpieliska na Zakrzówku. Jury postanowiło nie przyznawać pierwszej nagrody. Drugą otrzymał zespół w składzie: Aldona Kret, Katarzyna Elwart, Katarzyna Janicka, Alina Ziemiańska, Weronika Jaworska; trzecią – równorzędną – Zuzanna Szpocińska, Tomasz Marciniewicz, Aleksandra Boniecka, Karolina Kayzer, Bogdan Dąbrowski oraz Maciej Siuda i Marta Tomasiak, a wyróżnienie – Agnieszka Duda, Wojciech Kawalec, Laura Klimczak, Sebastian Kochel, Jan Kocieniewski i Miłosz Zieliński. Zgodnie z regulaminem te cztery wskazane przez sędziów prace zostały następnie poddane pod publiczne głosowanie w internecie. Mieszkańcom najbardziej przypadł do gustu projekt wyróżniony drugą nagrodą. Otrzymał w sumie 8742 głosy spośród wszystkich 18 tys. oddanych w plebiscycie. Sposób, w jaki go zorganizowano krytykował jednak Mariusz Waszkiewicz, aktywista i jeden z członków jury reprezentujących stronę społeczną. Zwracał uwagę, że frekwencja była o połowę niższa niż w ostatniej edycji krakowskiego budżetu obywatelskiego, a z jednego komputera można było głosować aż trzy razy. Piotr Kempf, dyrektor Zarząd Zieleni Miejskiej, tłumaczył na łamach „Dziennika Polskiego”: Jeśli zrobilibyśmy jednorazowe spotkanie z mieszkańcami, głos oddałoby może 100 lub 200 osób, nie 18 tys. A referendum jest zbyt kosztowne i wymaga znacznie więcej czasu. Na podstawie zwycięskiej koncepcji wyłonione w przetargu biuro F-11 Marcina Furtaka przygotowało następnie koncepcję do projektu budowlanego. Inwestycja ma rozpocząć się jeszcze w tym roku.

Na tryb konkursu z udziałem mieszkańców w jednej z najważniejszych przestrzeni miasta zdecydowały się ostatnio władze Warszawy. W lipcu ubiegłego roku ogłosiły konkurs na zagospodarowanie części placu Defilad, między wejściem głównym do Pałacu Kultury a ul. Marszałkowską. Spośród 42 nadesłanych prac sąd konkursowy pod przewodnictwem architekt miasta Marleny Happach wybrał 5 najlepszych, które następnie poddano pod dyskusję z mieszkańcami. Ich opinie mają się stać głosem doradczym dla jury i projektantów podczas negocjacji, które zakończą się wskazaniem zwycięskiej pracy w pierwszym kwartale 2018 roku (więcej w „A-m” 12/2017). Zdaniem Joerga Coqui, architekta krajobrazu prowadzącego warszawsko-berlińską pracownię Coqui Malachowska Coqui, tego typu procedury partycypacyjne nie zawsze jednak się sprawdzają. Mieszkańców można angażować od początku do końca, na wszystkich etapach, ale ważne jest, żeby ich uczestnictwo miało właściwą formę. Istotne jest odpowiednie przygotowanie spotkań: materiałów i pytań. Uważam także, że nie każdy projekt takiego dialogu potrzebuje – o ile jest on kluczowy w przypadku dzielnic mieszkaniowych, o tyle przestrzenie reprezentacyjne o ponadlokalnym znaczeniu powinny być projektowane przede wszystkim przez fachowców. Model partycypacyjny w odniesieniu do takich miejsc, jak choćby plac Defilad w Warszawie, moim zdaniem, nie jest korzystny – mówił w rozmowie z Agatą Twardoch („A-m” 2/2018). Marlena Happach jest podobnego zdania, zwraca jednak uwagę, że konflikty narosłe wokół planowanego zagospodarowania placu Defilad nie pozwoliły władzom miasta podjąć w tym przypadku arbitralnej decyzji, bez dyskusji z mieszkańcami. Po pierwsze, pod wnioskiem o konsultacje w kwestii przyszłości placu podpisało się ponad 1000 osób. Po drugie, to miejsce niezwykle istotnych wydarzeń i procesów, nie tylko tych historycznych, ale też współczesnych. Dla wielu warszawiaków jest symbolem konfliktu między tym, co narzucone z góry a tym, czego potrzebuje zwykły człowiek. Angażując w przedsięwzięcie potencjalnych użytkowników, chcieliśmy pokazać, że tylko siłą wspólnej energii jesteśmy w stanie pokonać bezwład i marazm – tłumaczy.

Własną formułę angażowania mieszkańców we współdecydowanie o przestrzeni publicznej wypracowały władze Wrocławia. Od 2013 roku razem z miejscowym oddziałem SARP organizują projekt Akupunktura miasta. W każdej edycji uczestnicy poszukują odpowiedzi na uleczenie innego miejsca poprzez różnorodne działania aktywizujące mieszkańców. Projekt składa się z kilku etapów, od opracowania wstępnych studiów i analiz, przez warsztaty studenckie, po zorganizowany na ich podstawie otwarty konkurs urbanistyczno-architektoniczny na najlepsze rozwiązania przestrzenne, które następnie rekomendowane są władzom miasta. Proces wpływania przez lokalną społeczność na decyzje miasta zaproponowany w ramach Akupunktury jest odwrotnością procedury budżetu obywatelskiego. Zamiast wyłanianie pomysłów spośród już zgłoszonych, proponuje uzgadnianie wspólnej wizji – tłumaczy Maciej Hawrylak, architekt od początku zaangażowany w przedsięwzięcie. Nie da się ukryć, że ośmieleni mieszkańcy coraz częściej stają się recenzentami projektów architektonicznych. Dyskusje toczą się zwykle w internecie, choć bywa, że spór przenosi się też na łamy lokalnych gazet. Jedna z głośniejszych dyskusji tego typu rozgorzała niedawno w Olsztynie za sprawą planów wyburzenia modernistycznego dworca głównego i zastąpienia go wielką galerią handlową ze stacją kolejową i przystankiem PKS według opracowania FS&P Arcus. Po fali krytyki, jak spadła na projektantów i inwestorów, PKP SA oraz spółkę Retail Provider, koncepcję postanowiono zmienić. Kolejarze zorganizowali nawet dwa spotkania konsultacyjne dla mieszkańców. Teraz zakładają realizację dwóch budynków: nowego dworca oraz centrum handlowego z biurami. Dokładny projekt ma być gotowy do maja tego roku. Dla części społeczników to jednak wciąż zbyt mało. W grudniu stowarzyszenie Forum Rozwoju Olsztyna wraz z miejscowym oddziałem SARP wystąpiło do konserwatora o wpisanie dworca do rejestru zabytków. Sprawa jest w toku. Z nieprzychylną opinią mieszkańców musiał ostatnio zmierzyć się też Karol Fiedor z poznańskiej pracowni CDF Architekci. Jego projekt nowego budynku mieszkalnego przy ul. Chwaliszewo nie spodobał się osiedlowym radnym i osobom mieszkającym w sąsiedztwie, o czym informowała lokalna „Gazeta Wyborcza”. To jakiś absurd! Niemal przy każdej inwestycji pojawia się ktoś, kto protestuje. W ramach prawa, bądź poza prawem próbuje oddziaływać na decyzje inwestora czy urzędnika. To nie jest normalne. Trudno się mieszka w mieście ludzi pełnych indywidualnych roszczeń – komentował architekt na łamach dziennika („Gazeta Wyborcza – Poznań”, 25.08.2017).

Szukając elementów demokracji partycypacyjnej w zarządzaniu miastem trudno nie wspomnieć o budżetach obywatelskich. W Polsce ta forma dzielenia się władzą z mieszkańcami funkcjonuje od 2011 roku. Pierwszy wprowadził ją Sopot, z czasem dołączyły kolejne miasta. Szacuje się, że o przeznaczeniu części środków publicznych decydują dziś mieszkańcy ponad 200 gmin w całej Polsce. To wciąż niedużo, biorąc pod uwagę, że wszystkich gmin jest 2478. W większości przypadków pula, jaką mają do dyspozycji nie przekracza 1% rocznego budżetu. Jednym z najhojniejszych pod tym względem miast jest Gorzów Wielkopolski (2%), dalej są m.in. Łódź (1%), Zielona Góra (0,75%), Wrocław (0,6%), Bydgoszcz (0,5%), Gdańsk (0,48%), Kielce (0,34%), Warszawa (0,3%), Kraków (0,29%) i Szczecin (0,28%).

Krytycy budżetów partycypacyjnych twierdzą, że w ten sposób sprowadza się je do rodzaju kieszonkowego dla mieszkańców, pozwalającego jedynie na drobne wydatki, jak realizacja plenerowych siłowni, ławek czy koszy na śmieci, gdy tymczasem o najważniejszych inwestycjach wciąż decydują samorządy. Władze dają nam do dyspozycji 1% często tylko po to, by móc z większym spokojem dysponować pozostałymi 99. Mają w ten sposób gotową odpowiedź na zarzut, że nie liczą się z potrzebami mieszkańców. (…) Projekty, na których koncentruje się uwaga, to zwykle hospicja, schroniska dla zwierząt, kosze na psie odchody, place zabaw czy stojaki rowerowe. Większość z nich ma charakter czysto kosmetyczny i nie prowadzi do realnej, systemowej zmiany, a jedynie do załagodzenia nieprzyjemnych konsekwencji obecnego sposobu zarządzania miastem – pisze antropolog Kacper Pobłocki w przedmowie do polskiego wydania Koszmaru partycypacji Markusa Miessena. Trudno jednak do końca zgodzić się z tą argumentacją. Osławione ławki, ścieżki rowerowe, równe chodniki i łąki kwietne prowadzą do realnych zmian w przestrzeni publicznej. A z pewnością odgrywają też rolę propagandową, pozwalając w stosunkowo krótkim czasie zobaczyć efekty podejmowanych inicjatyw. Wskazują też władzom kierunek oczekiwanych przez mieszkańców przekształceń.

Szukasz innych wydań ?

Sprawdź archiwum