Warstwy czasu – o hali Koszyki Bolesław Stelmach

2016-12-30 10:38 Tekst: Bolesław Stelmach
Hala Koszyki, łącznik
Autor: archiwum serwisu Hala Koszyki. Łącznik między budynkiem hali a południowym biurowcem. Fot. Juliusz Sokołowski

Jemsi odtworzyli starą strukturę z użyciem oryginalnej konstrukcji, dodając kubaturę do odrestaurowanych budynków bramnych. Mistrzowsko wpisane nowe, tym razem na obrysie starego, z pozostawieniem niewielkich szczelin – podwórek, które pięknie dystansują dom od zabytkowego budyneczku i sąsiedztwa. Ale ważniejsze jest to, co Jemsi pozostawili: jakaś brama prowadząca kiedyś na zaplecza hali, jakieś fragmenty posadzek z różnych epok, jakieś żaluzje peerelowskie do zamykania sklepów – pisze Bolesław Stelmach.

Proces

Moim przewodnikiem jest Jerzy Szczepanik- Dzikowski. Mówi o niejednorodności stylistycznej domu, który już w chwili realizacji, w 1908 roku, był narysowany w stylu secesyjnym, a w czasie realizacji nabrał cech art déco. Podobno to architekt Juliusz Dzierżanowski już na budowie wprowadził do swojego projektu elementy bardziej świeżego wtedy stylu. Bardzo mi się to podoba, bo architektura jest procesem. Jest zapisem czasu budowania.

Jerzy pokazuje to, co dodali Jemsi. Odtworzyli starą strukturę z użyciem oryginalnej konstrukcji, dodając kubaturę do odrestaurowanych budynków bramnych. Mistrzowsko wpisane nowe, tym razem na obrysie starego, z pozostawieniem niewielkich szczelin – podwórek, które pięknie dystansują dom od zabytkowego budyneczku i sąsiedztwa. Hala stoi na dwóch podziemnych poziomach, przez które przeprowadzono potężne instalacje zakończone na dwóch biurowcach przy ulicy Koszykowej. Witryny całoszklane na piętrze ze stalowymi nadprożami. W tych masywnych, poziomych belkach mieszczą się instalacje.

Ale ważniejsze jest to, co Jemsi pozostawili: wszystkie autentyczne ślady od czasu oddania domu do użytkowania. A jest trochę prawdziwej materii, mimo dwukrotnego zburzenia Koszyków: w czasie II wojny światowej i w 2006 roku. Poza oryginalną konstrukcją i dwoma kompletnymi (w zasadzie) budynkami bramnymi, jakaś brama prowadząca kiedyś na zaplecza hali, jakieś fragmenty posadzek z różnych epok, jakieś żaluzje peerelowskie do zamykania sklepów. W bramnych budynkach zachowano polsko-rosyjskie reklamy – jak to w guberni carskiego imperium. Rodzima szkoła konserwacji tutaj się popisała: odtworzone w klinkierowej cegle ozdobniki, niby z 1908 roku, zdają się „nowsze” niż detale Jemsów. Wszystko odnowione. Odpicowane nowe zabytki. Bardziej podobają mi się ściany ze śladami czasu, zużycia. Od zapleczowego podwórka jest taka niewyremontowana, piękna ściana. Nie ma za to, mimo starań właściciela, tak potrzebnego pasażu do ulicy Noakowskiego.

Szukasz innych wydań ?

Sprawdź archiwum