Instytut Goethego / Kraków
Budynek z czasów Austro-Węgier zrewitalizowali architekci o hiszpańskim rodowodzie dla niemieckiego instytutu. Powstało wysmakowane danie fusion – o nowej realizacji pracowni James&Mau Arquitectura pisze Marcin Brataniec.
Były lata 90. Mieszkaliśmy na Grzegórzkach i chodziliśmy nad Wisłę drogą pomiędzy rzeźnią a cmentarzem. Wybór, którym chodnikiem iść – czy tym od strony kwiku, czy od strony ciszy – był trudny. Być może tędy chodził także Marcin Świetlicki, tracąc złudzenia, że któregoś dnia to miasto będzie należeć do niego i obserwując przemianę rzeźni w supermarket, układał mantrę… Z jednej strony supermarket przybliża się do mnie / Rozbudowywowuje się / z drugiej strony cmentarz zbliża się do mnie / grób po grobie / grób po grobie. / Normalnie. (…) Hare hare supermarket / Hare hare cmentarz / Hare hare supermarket / I hare hare cmentarz. / Tak, Panie Jezu, tak. / Tak, Panie Jezu, tak. / Normalnie [Opluty (05)]. Może zbieżność jest przypadkowa, a może sytuacja modelowa.
W Krakowie Galeria Kazimierz zbudowana w pierwszej dekadzie XXI wieku była jednym z pierwszych dużych centrów handlowych. Od tego czasu zdarzyło się wiele i zgodnie ze słowami wieszcza. Supermarket rozbudowywowuje się, żywiąc się tkanką miasta i „wydalając” samochody zmierzające ku odległym osiedlom. Miasto wpuściło w swoje mury konia trojańskiego Galerii Krakowskiej, który wysysa życie Starego Miasta. Bonarka pożarła dawne zabudowania dawnych zakładów chemicznych i rozrosła się do 90 tys. m2 powierzchni, z której wystaje tylko kikut niestrawionego komina. Centrum Zakopianka bez czkawki połknęło zabudowania Solvayu. Pudła innych centrów różnych maści pasą się na dawnych łąkach. Nowe deweloperskie bloki ścigają się na krótszy dystans od galerii no coś ty, głupia… handlowej (jak w skeczu Macieja Stuhra). Mieszczanie dali się złapać do puszki, ulice i place realnego miasta oddając turystom w celach konsumpcyjnych.