CZAS NOWYCH WYZWAŃ: Konkursy z perspektywy uczestnika i sędziego

2024-03-28 10:42 Tekst: Sławomir Gzell
Gzell konkursy 1
Autor: archiwum prywatne 1 | Fotografia makiety pokazującej sposób ustawienia budynków staromiejskich w Głogowie (1971). II nagroda, autorzy: G. Chodkowski, A. Gawlikowski, S. Gzell z zespołem. De facto to projekt odbudowy starego miasta, będącego wtedy w kompletnej ruinie

Wszyscy powtarzamy jak mantrę, że tylko poprzez konkurs można otrzymać rezultat spełniający oczekiwania kierowane przez i pod adresem projektantów, inwestorów, władz miast, mieszkańców itd. Jaka jest jednak konkursowa korzyść z punktu widzenia przystępujących do nich architektów i architektek?

Ponad pół wieku temu, gdy byłem jeszcze na studiach (1967), dostałem propozycję udziału w międzynarodowym, bogato obsadzonym i wyśmienicie sądzonym konkursie na projekt miasta i śródmieścia Espoo w Finlandii. Chodziło o prace pomocnicze, kreślenie, tworzenie makiety, odręcznie rysowane perspektywy itp. Praca otrzymała pierwszą nagrodę i była fetowana we wszystkich liczących się na świecie branżowych pismach. Był to dla mnie zachęcający początek – również dlatego, że w odróżnieniu od bezpiecznych projektów uczelnianych wykonywanych pod opieką asystentów tutaj mogłem poznać projektowanie w świecie dorosłych. To było jak start juniora w wyścigu seniorów, co podnosiło poziom ekscytacji i zachęcało do dalszych konkursowych prób. Jako studenci zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że w istniejących w owym czasie biurach projektowych skrzydeł raczej nie rozwiniemy. Praca asystenta na uczelni nie była aż tak jednostajna, ale i tak przegrywała z projektowaniem konkursowym, gdzie sami mogliśmy decydować, co i jak rysować.

Uczestnictwo jako realizacja marzeń

Popędzani rodzajem konkursowej niecierpliwości, w pierwszym dziesięcioleciu po studiach razem z moimi ówczesnymi współpracownikami i współpracowniczkami, wzięliśmy udział blisko w 40 konkursach. Dodatkową motywacją do startu w kolejnych był fakt, że zwykle w co drugim zdobywaliśmy jakieś nagrody i wyróżnienia. Nie czuliśmy przy tym, że bierzemy udział w wyścigu szczurów albo pracujemy ponad siły. Fakt, nie trzeba było wówczas pilnować godzin pracy, budowaliśmy samych siebie, a nie wielkość jakiejś mitycznej, biurokratycznej machiny, która miałaby nas zatrudniać.

Nie bardzo przeszkadzało nam także kreślenie grafionem, potem grafosem, a później rapidografem (co to był za postęp!), bo po prostu nie było innych narzędzi. Komputer jako urządzenie wspomagające projektowanie nie istniał. Graficzne popisy na planszach, wykonywane za pomocą wspomnianych przyrządów, raczej cieszyły niż irytowały. Wspomagały nas przykładnice, krzywiki, ekierki, linijki, kątomierze, szablony i inne ówczesne wynalazki pomagające w kreśleniu. W zasadzie – z braku czasu - wszystko od razu kreśliliśmy tuszem „na czysto” na planszach, bez podrysów ołówkowych.

Plansze zresztą też szykowaliśmy sami: na płyty naklejaliśmy najpierw podkład mapowy (smarując całą planszę przygotowanym samemu krochmalem, starannie naciągając papier i zostawiając całość do wyschnięcia pod obciążeniem). Potem to samo robiło się z kalką – wszystko z obu stron plansz, żeby uniknąć ich zwichrowania. Opisuję to dokładnie, żeby dzisiejszy czytelnik miał pełny obraz, co oznaczał udział w konkursach w pierwszych latach 70. i jeszcze 80.

Za to oszczędzaliśmy czas na formalnościach. Udział w konkursie zaczynał się od zakupu za 100 złotych w siedzibie SARP-u rolki z podkładami mapowymi i cienkiej książeczki z informacjami, co należy zaprojektować, do kiedy i co dołączyć do projektu, żeby zachować anonimowość. To było wszystko. Można jeszcze było składać pytania. Choć nie pamiętam, jak się odbierało odpowiedzi, z pewnością nie było to czymś bardzo kłopotliwym.

Nadmierny (być może) wysiłek intelektualny i fizyczny w tygodniu przed terminem oddania pracy i owe słynne bezsenne noce poświęcane na kreślenie projektu „na wariata”, rekompensowaliśmy sobie, Boże odpuść, równie bezsennymi, niegrzecznymi nocami z kieliszkiem w ręku i grzecznymi śniadaniami (gruszki w czekoladzie) w kawiarni Zielona Gęś, (al. Niepodległości, róg Batorego, Warszawa). Jak dobrze poszło – po tygodniu otrzymywaliśmy telefoniczną rozmowę o nagrodzie lub wyróżnieniu i ruszaliśmy w podróż do Głogowa, Augustowa czy Bydgoszczy po nagrodę wypłacaną w gotówce i na dyskusję.

Spis treści Architektura 04/2024
przegląd

Janusz Korzeń relacjonuje obchody stulecia Towarzystwa Urbanistów Polskich, a Bal Architektek zwraca uwagę na trzy mocne kobiece głosy w zakresie popularyzacji architektury.

Kwartał przyszłości to wystawa, która jest zaproszeniem do rozmowy o fragmencie centrum Warszawy. Sprzedać teren i zezwolić na wieżowce czy zachować dawną szkołę, która zmienia się w społecznie ważne miejsce?

Około 180 czeskich miastach ma miejskiego architekta. Nie zawsze jest to praca na pełen etat, ale to i tak oznacza, że w prawie jednej trzeciej miast jest ktoś, kto czuwa nad architekturą – mówi Arturowi Celińskiemu Osamu Okamura.

Przegląd najciekawszych projektów i opracowań konkursowych, w tym miesiącu.

Prezentujemy recenzje książek: „Lustro weneckie. Biennale – międzynarodowe wystawy architektoniczne" oraz „Heidegger dla architektów".

Japoński architekt Riken Yamamoto otrzymał tegoroczną nagrodę Pritzkera.

konteksty

Wszyscy powtarzamy jak mantrę, że tylko poprzez konkurs można otrzymać rezultat spełniający oczekiwania kierowane przez i pod adresem projektantów, inwestorów, władz miast, mieszkańców itd. Jaka jest jednak konkursowa korzyść z punktu widzenia przystępujących do nich architektów i architektek?

Świat się zmienia, a polskie konkursy – nie za bardzo. Formuła konkursowa nie tyle się wyczerpała, co wymaga zmian, na co zwracają uwagę architekci i architektki.

realizacje

Architekci chcieli zachować jak najwięcej historycznej tkanki, nadając jej funkcje mieszkaniową i usługową. Nadrzędne było otwarcie na miasto i stworzenie przestrzeni dostępnej – piszą Zbigniew Maćków, Roman Rutkowski i Michał Duda o najnowszej realizacji pracowni SRDK Studio Projekt [W WYDANIU CYFROWYM WIĘCEJ ZDJĘĆ].

Przestrzeń odnosi się z szacunkiem do historii miejsca, jednocześnie wpisując się we współczesne funkcje węzła przesiadkowego oraz parku miejskiego – pisze Anna Kulińska o najnowszej realizacji pracowni Architekci Gadomscy [W WYDANIU CYFROWYM WIĘCEJ ZDJĘĆ].

Wyzwaniem było wpisanie budynku, przy niewielkiej powierzchni działki, w trudny kontekst centrum miasta i sąsiedztwo dużej galerii handlowej – pisze Wojciech Fudala o najnowszej realizacji Pracowni Architektonicznej Czora & Czora [W WYDANIU CYFROWYM WIĘCEJ ZDJĘĆ].

wnętrza

Dwie przychodnie Nord Clinic, czyli gdańsko-gdyński dwugłos o nowoczesnych klinikach pediatrycznych, przyjaznych dzieciom, ich opiekunom i personelowi.

Projektowanie to kompromisy i wybory. Od nas zależy, czy chcemy przechylić szalę w kierunku kreowania nowych zachowań, czy istniejących przyzwyczajeń – mówią w rozmowie z Anną Żmijewską Kasia Kabo i Tomek Pydo.

teoria i praktyka

O ekologicznej architekturze w teorii i praktyce pisze dr inż. arch. Maciej Jagielak, asystent na Wydziale Architektury Politechniki Krakowskiej, autor strony i podcastu Emisja Architektury.

warsztat

Ważnym elementem budynku jest wielopoziomowe atrium łączące cztery skrzydła, w których zlokalizowano pokoje studenckie. Istotnym etapem wznoszenia tej części konstrukcji było rusztowanie i szalowanie okrągłych otworów w jego stropach – piszą Marcin Garbacki, Karolina Tunajek, Jacek Wochowski o najnowszej realizacji pracowni Projekt Praga [W WYDANIU CYFROWYM WIĘCEJ ZDJĘĆ].

przybornik

Nowe produkty i specjalistyczne technologie dla architektów

wzornik

Ścienne inspiracje nie tylko do wnętrz mieszkalnych – płytki ceramiczne, tapety czy naturalny kamień

zawód architektka

Utrata sprawczości architektów bardzo mnie męczy i chętnie zrobiłabym coś w kierunku podwyższenia powagi i statusu tego zawodu w Polsce – mówi Dorota Jarodzka-Śródka w rozmowie z Aleksandrą Czupkiewicz.

Szukasz innych wydań ?

Sprawdź archiwum