Galeria Europa – Daleki Wschód w Krakowie

2015-11-27 10:38 Tekst: Antoni Domicz
Krakow-Manggha_II-051MC (Copy)
Autor: archiwum serwisu Budynek jest stylistycznie silnie zakorzeniony w tradycji europejskiego modernizmu i bauhausowskiego minimalizmu. Fot. Marcin Czechowicz

Budynek nowej galerii, choć wzniesiony na przedpolu Mangghi, w żaden sposób nie zakłóca istniejącej kompozycji, której dominantą wciąż pozostaje gmach muzeum projektu Araty Isozakiego. Przeciwnie – wydaje się jakby stał tu od zawsze. O realizacji Ingarden & Ewý pisze Antoni Domicz.

Krzysztof Ingarden po raz kolejny zachwycił i jednocześnie zaskoczył swoim nowym dziełem. Choć wspólnie z Jackiem Ewým jest zaliczany do wąskiego grona rodzimych starchitektów, to jako zespół nie wypracowali oni własnego, rozpoznawalnego stylu. W Małopolskim Ogrodzie Sztuk („A-m” 01/13) możemy znaleźć finezję ceglanego detalu Pawilonu Wyspiański 2000 („A-m” 10/07), w Centrum Kongresowym ICE („A-m” 03/15) – miękkie formy polskiego pawilonu EXPO w Aichi („A-m” 07/05), ale w istocie są to obiekty stylistycznie odmienne i niepowtarzalne. Ingarden i Ewý to architekci poszukujący, którzy stosują indywidualne rozwiązania wynikające z analizy tematu, kontekstu, lokalnych uwarunkowań. Muzeum Manggha w Krakowie („A-m” 02/95) to miejsce, gdzie spotkali się prawdziwi mistrzowie. Mistrz Andrzej Wajda jako reżyser architektury, scenarzysta Feliks Manggha Jasieński i scenograf Arata Isozaki (we współpracy z Krzysztofem Ingardenem) stworzyli na brzegu Wisły niezapomniany spektakl falującego Centrum Sztuki i Techniki Japońskiej. Dalsze odcinki widowiska pisał już sam Ingarden, tworząc Pawilon Herbaciany i Szkołę Języka Japońskiego („A-m” 12/04).

Galeria Europa – Daleki Wschód to kolejny budynek uzupełniający, a właściwie wieńczący kompozycję architektoniczną placu wejściowego przy ulicy Marii Konopnickiej. Galeria wydaje się dziełem autonomicznym pod każdym względem. Z szacunku dla znakomitego sąsiada nie dotyka budynku Isozakiego w żadnym punkcie, nie łączy się z nim nawet w kondygnacji podziemnej, podkreślając swoją odrębność przestrzenną i funkcjonalną. Nie kontynuuje fali Mangghi, ale rozpoczyna się dokładnie na przedłużeniu linii zabudowy, gdzie ta fala została raptownie ucięta bezokienną ścianą szczytową. Ta autonomiczność jest więc pozorna. W istocie nowy budynek znakomicie wpisuje się w przedpole muzeum, uzupełniając kamiennymi wstęgami ścian wachlarz murów wokół schodów i pochylni. Wygląda tak, jakby stał tu od dawna jako element zaplanowanej z pietyzmem, spójnej kompozycji zdominowanej japońską wstęgą.

Szukasz innych wydań ?

Sprawdź archiwum