Edukacja i odbudowa po warszawsku
Uczelnie muszą pozostawać, jak pisał Czesław Miłosz, wyspami pływającymi po morzu komercji i codziennej pospolitości. A stać się tak może tylko dzięki radykalnemu nauczaniu – o tegorocznym festiwalu Warszawa w budowie, który zbiegł się w czasie z inauguracją stulecia warszawskiego Wydziału Architektury, pisze architekt, krytyk i wykładowca WA PW Grzegorz Stiasny.
Warszawa w budowie – to nazwa cyklicznego wydarzenia organizowanego od 2009 roku przez Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Impreza startowała niegdyś jako seria spotkań i dyskusji, ostatecznie przyjmując coraz bardziej charakter wystawy, której pretekstem jest fenomen miejskości, a kontekstem lokalnym – Warszawa. Jednak od kilku lat festiwal zamierał, tonąc w dość bełkotliwie zarysowywanych tematach. Przykładowo – przewrotnym hitem piątej edycji Zawód: Architekt nieoczekiwanie stała się wielka makieta planowanej przed drugą wojną dzielnicy im. Marszałka Piłsudskiego w Warszawie. To monumentalne założenie urbanistyczne ze Świątynią Opatrzności Bożej pośrodku sprowadzało człowieka do skali mrówki lub co najwyżej uczestnika totalitarnych parad. W tym roku siódmą już edycję festiwalu, która odbywała się od 10 października do 10 listopada, zatytułowano Spór o odbudowę. Jest to temat w stolicy nośny i głośno dyskutowany od czasów społeczno- politycznej przemiany sprzed 25 lat. Przez cztery powojenne dekady odbudowa miasta była bezdyskusyjnym mitem. Można było co najwyżej półgębkiem sarkać, że podnosząc się z ruin Warszawa ogołociła ze średniowiecznej cegły Wrocław, uszczupliła stan posiadania szczecińskich pomników, a z Poznania zabrała sobie stylowe meble.