Czytelnia
Recenzujemy najciekawsze nowe książki poświęcone architekturze. W tym miesiącu Piotr Lewicki i Kazimierz Łatak oceniają publikację „On i ja. O architekturze i Le Corbusierze” Jerzego Sołtana, a Hanna Faryna-Paszkiewicz „Stare kolekcje – nowa architektura. O problemach modernizacji kolekcjonerskich muzeów sztuki” Anny i Artura Jasińskich.
Oni dwaj – Sołtan i Corbu
Ktoś mógłby stwierdzić, że tę książkę napisano z pozycji apologetycznej. Inny, że to powierzchowna publikacja, a przecież Le Corbusier – któż inny, jeśli nie sam wielki Le Corbusier – zasługuje na poważne opracowanie, dzieło głębokie i obiektywne, pełne analiz jego prac, fachowych szczegółów i naukowych odwołań. Tymczasem bierzemy do ręki niewielką książeczkę, spisaną w tonie osobistym przez wieloletniego nie tylko współpracownika, ale i admiratora Corbu. Wspomnienia Jerzego Sołtana o wybitnym szwajcarskim architekcie czyta się jednak z dużym zainteresowaniem i przyjemnością.
Być może to kwestia pokoleniowa. Naszych akademickich nauczycieli ukształtował powojenny modernizm, także i nam zaszczepili podziw dla architektury nowoczesnej, w jej corbusierowskiej definicji. Jednym z tych mistrzów był profesor Bohdan Lisowski, którego postać Sołtan przywołuje w historii o perypetiach CIAM. Ale może być też inaczej: pisaną językiem wartkim i żywym, ubarwioną licznymi anegdotami, opowieść po prostu dobrze się czyta, a i sama tematyka publikacji jest bliska każdemu architektowi. On i ja jest bowiem po części odpowiednikiem książki podróżniczej, która zabiera czytelnika w miejsca, sytuacje i wspomnienia znane mu ze wcześniejszych lektur, ilustracji bądź relacji innych osób. Czytając, konfrontujemy się także z własnymi poszukiwaniami czy przeżyciami, czy to z zakresu pracy zawodowej czy doznań pozaprofesjonalnych – wakacyjnych fascynacji, zachwytu nad przyrodą, obcowania z drugim człowiekiem albo wreszcie codziennego życia. Któż nie odnajdzie w opowiadaniu Sołtana o organizacji pracy w paryskim atelier również własnych chwil, kto nie uśmiechnie się pod nosem, czytając o trudnościach, z którymi borykał się nawet Le Corbusier, kiedy w firmie brakowało zleceń i pieniędzy, komu z nas nie zafundowano gorzkiej lekcji, kiedy wymarzony kontrakt przypadał jednak innemu projektantowi... Spotkanie z bohaterem tej książki, ale i z narratorem, obecnym na każdej jej stronie jest ciekawym doświadczeniem również dla czytelników spoza naszej profesji. Zacznijmy od historycznych didaskaliów: oto skończyła się druga wojna światowa i Jerzy Sołtan, po blisko sześcioletniej niewoli w stalagu, wciąż w obozowych łachmanach, zmierza do Paryża, by tam zastukać do drzwi mieszkania państwa Jeanneret. Dodajmy, że znajomość Corbu z Sołtanem zaczęła się od listów z czasów uwięzienia tego drugiego, i to im zawdzięcza on zaproszenie do paryskiej pracowni mistrza.
Kilkuletni pobyt państwa Sołtanów w Paryżu dobiegnie końca, gdy zdecydują się – jakże dramatyczny musiał być to krok – wrócić do ojczyzny, mimo świadomości warunków panujących w Polsce lat powojennych. Ze stolicy Francji przenoszą się do Warszawy, gdzie Jerzy Sołtan podejmuje pracę zawodową, z czasem przynoszącą sukcesy, oczywiście na miarę ówczesnej komunistycznej rzeczywistości. Zachowuje żywe relacje z Corbu, piszą regularnie do siebie. Uznany dorobek i międzynarodowe kontakty z czasem zaprowadzą Sołtana na Uniwersytet Harvarda, gdzie zostanie najpierw wizytującym profesorem, a później dziekanem wydziału architektury. Skromnych rozmiarów publikacja przypomina zatem nie tylko samego Le Corbusiera, ale i postać nieco zapomnianego polskiego architekta. Piotr Lewicki, Kazimierz Łatak
Czytaj też: Projektowanie wszędzie. 40-lecie Wydziału Wzornictwa |