Przedszkole modułowe w Krakowie
Budynek przedszkola jest niczym zestaw klocków o geometrii wywiedzionej z przekroju sąsiadującej z nim szkoły. Każdy z klocków zyskał odmienną orientację względem stron świata i różne otwarcia widokowe – na stary sad, boisko i plac zabaw. O nowej realizacji biura Franta Group pisze Marcin Brataniec.
Podobno w Krakowie często zdarza się, że zapobiegliwi rodzice usiłują zarezerwować dla dziecka miejsce w przedszkolu tuż po jego narodzinach. Nie zawsze udaje się znaleźć odpowiednią placówkę blisko domu czy pracy. Kończy się godzinami spędzanymi w samochodzie, w korkach. Nowe deweloperskie osiedla nie mają przedszkoli, nie mają przestrzeni na szkoły. To efekt planistycznych zaniedbań. Wobec braku rezerw terenów pod inwestycje tego typu dogęszczane są, czasem ponad granice możliwości, działki istniejących obiektów. Wbudowuje się w nie nowe oddziały przedszkolne, nowe sale gimnastyczne, boiska, baseny. Najczęściej działania te są podyktowane potrzebą chwili, możliwością wydania pieniędzy, które pojawiają się nagle i trafiają do placówek edukacyjnych niemających spójnej wizji. Nie pomagają także plany zagospodarowania przestrzennego, w których szkoła czy przedszkole to plama z napisem „UO” i sztywnymi zapisami regulującymi linie zabudowy, geometrie dachów i wielkości powierzchni. Te zapisy nie uwzględniają zmian sposobu życia i zmian technologicznych. Znaczną część działki zajęto już na boisko, bo była szansa z programu Orlik lub innego, resztę przeznaczono dla aut nauczycieli. Na boiskach nie rośnie trawa, pokrywają je guma i plastik, parkingi dla rodziców nie mieszczą się nigdzie. W tej sytuacji realizacja dodatkowych budynków staje się zadaniem karkołomnym. Szkoła pozbawiona wsparcia prawa miejscowego może liczyć tylko na własne rozeznanie potrzeb i wrażliwość projektantów. Jeśli dodać do tego najczęściej stosowaną procedurę wyboru tych ostatnich jako najtańszych na rynku, sukces przestrzenny staje się raczej domeną rachunku prawdopodobieństwa opartego o fart.