Frantowie – architekci Śląska

2018-06-29 10:01 Tekst: Tomasz Żylski
Frantowie
Autor: archiwum serwisu Osiedle Tysiąclecia w Katowicach, 28-kondygnacyjne wieżowce, tzw. kukurydze, proj. Henryk Buszko, Aleksander Franta, 1978-1979; FOT. LUCYNA NENOW/POLSKAPRESSE

Podczas imienin ojca cały świat architektoniczny meldował się u nas w domu. Mam poczucie, że wtedy w ogóle środowisko katowickie to była jedna wielka architektoniczna rodzina. To była integralna część naszego życia, zgodnie z powiedzeniem, że architektura to nie zawód, tylko los, styl życia – o tradycjach architektonicznych, Śląsku i umiejętności współpracy Tomasz Żylski rozmawia z przedstawicielami trzech pokoleń rodziny Frantów: Aleksandrem, Piotrem, Anną i Maciejem.

Miał Pan szczęście do wielu wybitnych profesorów z różnych rejonów Polski. Uczyli Pana zarówno Jerzy Mokrzyński, jak i Adolf Szyszko-Bohusz czy Tadeusz Tołwiński. Był Pan asystentem Rudolfa Śmiałowskiego i Juliusza Żórawskiego. Który z nich wywarł na Pana największy wpływ?

Aleksander Franta: Wyczucie skali ćwiczyłem od pierwszego roku technikum – tego uczył Mokrzyński, wyczucie formy jeszcze wcześniej. Wyczucie i zrozumienie zestawienia form – i twardego w tym treningu – zaszczepił nam Żórawski na trzecim roku studiów. Z kolei konstrukcji przestrzennej formy uczył nas Żychoń i Warunkiewicz. Ci sami, świadomości roli kreski i jej „autonomii formy” na szkicach perspektywicznych mebli wawelskich. Wrażliwości na kolor i roli malarstwa w architekturze – Sleńdziński. Specyfiki formy architektury rodzimej – Gruszczyński, Guerquin, Szyszko-Bohusz. Syntezowania formy – znów Sleńdziński. Uczyliśmy się też od starszych kolegów – Korskiego, Szafera, Miłobędzkiego – i od siebie nawzajem.

Szukasz innych wydań ?

Sprawdź archiwum