Zodiak na nowo – o Pawilonie Architektury Zodiak Jerzy S. Majewski

2018-11-30 14:48 Tekst: Jerzy S. Majewski
Pawilon Zodiak
Autor: archiwum serwisu Boczna elewacja pawilonu od strony Chmielnej. W głębi widać wychodzącą z niego rynnę z fontanną, stanowiącą symboliczną granicę placu przed budynkiem; Fot. Marcin Czechowicz

Zodiak został nie tyle wyremontowany, co odbudowany. Najbardziej rzucającą się w oczy zmianą jest przeszklona kondygnacja zbudowana w miejscu dawnego tarasu, z którego pozostawiono jednak niewielkie fragmenty. Usytuowana nad nim nowa żelbetowa pergola przechodzi do wnętrza budynku w postaci żebrowego stropu – pisze Jerzy S. Majewski.

Sposób, w jaki zmodernizowano pawilon Zodiak budzi nadzieję, że Ściana Wschodnia, pomimo zaawansowanego procesu jej przekształcania, nie ulegnie zupełniej dekompozycji. Chociaż jest to nowy obiekt wykończony we współczesnej technologii, to jego architektura wskrzesza wiele elementów pierwotnego budynku i utrzymana jest w stylistyce lat 60. XX wieku. Zodiak został nie tyle wyremontowany, co odbudowany. Zmienił też funkcję z gastronomicznej na wystawienniczo- biurową. Parter i podziemie przeznaczono dla warszawskiego SARP-u, który będzie tu urządzał wystawy i spotkania, zaś odtworzone i zamknięte aktualnie piętro zarezerwowało miasto na własne potrzeby. Na parterze znalazła się też przestrzeń na urządzenie niewielkiej kawiarni. Najbardziej rzucającą się w oczy zmianą jest przeszklona kondygnacja zbudowana w miejscu dawnego tarasu, z którego pozostawiono jednak niewielkie fragmenty. Usytuowana nad nim nowa żelbetowa pergola przechodzi do wnętrza budynku w postaci żebrowego stropu. Zabieg ten pociągnął za sobą konieczność ukrycia wszystkich instalacji pod podniesioną posadzką. Rezultat jest jednak bardzo dobry. Współczesnym elementem wnętrz są płaszczyzny ścian z pełnego niedoskonałości betonu architektonicznego. Uwagę zwraca też sposób wykonania posadzek na obydwu kondygnacjach nadziemnych i pod ziemią. Wylano je na miejscu z lastryko na bazie białego cementu z nieregularnie rozrzuconymi wiązkami kolorowego kruszywa o dużej frakcji. Choć jest to podobno dzieło przypadku (kruszywo w założeniu miało być rozłożone równomiernie), to ostateczny efekt wydaje się znakomity, utrzymany w poetyce architektury lat 60.

Szukasz innych wydań ?

Sprawdź archiwum