Rozmowa z Szymonem Kalatą, współautorem Pawilonu Architektury Zodiak
Lokalność jest ciekawsza od podążania za modami. Chciałbym, by budynki miały silniejszy związek z miastem – o modernizacji powojennych budynków, recyklingu w architekturze i znaczeniu zespołu w projektowaniu z Szymonem Kalatą rozmawia Maja Mozga-Górecka.
Ile w nowym Zodiaku jest ze starego pawilonu? Jakimi kryteriami kierowaliście się przy podejmowaniu decyzji, co należy zachować?
Gdy w 2015 roku zaczęliśmy zajmować się projektem, budynek był w złym stanie technicznym. Przez kilkanaście lat nieogrzewany, miał dziury w dachu, w piwnicy stała woda, postępowało zagrzybienie. Nie istniała już zewnętrzna klatka schodowa, ściana z mozaiką Marii Leszczyńskiej częściowo się rozpadła, pergola była rozebrana. Z kolei wymagania m.in. ochrony przeciwpożarowej były duże. Inwestor oczekiwał, że pawilon pomieści 250 osób. W takich warunkach architekt staje przed dylematem, jak odnieść się do tej pierwotnej substancji. Sprawę komplikował fakt, że Zodiak nie jest zabytkiem objętym ochroną konserwatorską, a więc podlegał tym samym przepisom, co normalny budynek. W obrysie dawnego obiektu zbudowaliśmy klatkę schodową, szyb windowy, wymieniliśmy stropy.