Polska kultura konkursu
Liczba konkursów architektonicznych w Polsce stale rośnie. Według ostatnich badań Rady Architektów Europy jesteśmy pod tym względem liderem na Starym Kontynencie. Ale czy ilość przekłada się też na jakość procedur konkursowych i samych realizacji? Czy mamy już w Polsce kulturę konkursową? I czy wygrany konkurs przynosi autorowi satysfakcję? Próbą zdiagnozowania sytuacji była wrześniowa konferencja w Chęcinach zorganizowana w ramach programu Competition Culture in Europe – o konkursach architektonicznych w Polsce pisze Tomasz Żylski.
Popularne powiedzenie głosi, że na medycynie i piłce nożnej znają się wszyscy. Architekci do tego zestawienia mogliby dołożyć konkursy. Pomysłów na to, jak efektywnie przeprowadzić całą procedurę, jak zorganizować pracę sędziów i przygotować warunki jest zapewne tyle, ile członków zrzesza Izba Architektów RP. Branżową dyskusję wokół zasad idealnego konkursu architektonicznego śledzimy w „A-m” od początku istnienia pisma. Główne wątki pozostają w zasadzie bez zmian: nieświadomi inwestorzy, źle dobrane składy sędziowskie, nieprecyzyjne bądź zbyt szczegółowe zapisy regulaminu. Na początku ubiegłego stulecia ogólne warunki przyjęte przez Koło Architektów mieściły się na dwóch kartkach papieru, zaś dziś ustalenia dotyczące jednego tylko konkursu zajmują kilkanaście stron. (…). W PRL-u wygrana kończyła się przyznaniem nagrody i osobistą satysfakcją, ale rzadziej realizacją. Przeważały konkursy robione „do szuflady”. Dzisiaj wygrany częściej oznacza realizowany, ale czy dający satysfakcję? – pytała 17 lat temu Małgorzata Cieloch („A-m” 09/2001), jeszcze przed wprowadzeniem obowiązku wypełniania przez uczestników Jednolitego Europejskiego Dokumentu Zamówienia (2016), wielostronicowego formularza potwierdzającego, że spełniają oni określone w postępowaniu kryteria. Mimo to większość przytoczonych w artykule wypowiedzi wydaje się wciąż zadziwiająco aktualna. Kontrowersje wokół konkursów wywołują przeważnie architekci, którzy przegrali. Krytykują nie tylko warunki, ale także decyzje i kompetencje sądu konkursowego. Dawniej, jak ktoś przegrywał konkurs, to mówił – trudno, następnym razem muszę zrobić lepiej, żeby wygrać – zwracał uwagę Krzysztof Tauszyński, ówczesny przewodniczący Kolegium Sędziów Konkursowych warszawskiego SARP-u, a Andrzej Bulanda dodawał: O doborze sędziów powinny decydować doświadczenie i aktualna praktyka. Problemem zasadniczym jest teraz to, czy doświadczony architekt to ten, który ma siedemdziesiąt lat i ostatnio de facto nie projektuje, a zasiada w gronie oceniających, czy ten, który ma czterdzieści, pięćdziesiąt lat, a przez cały czas pracuje i ma styczność z realiami, współczesnymi tendencjami i technologiami? Pojawia się ważne pytanie – co to znaczy dobry sędzia?