Cegła materiał przyszłości?
Architektura stoi dziś w obliczu wielu przewartościowań. Trzeba ograniczyć koszty rozumiane całościowo jako realizacja i eksploatacja budynków. Trzeba korzystać ze złóż, które się nie wyczerpią. Żaden ze znanych mi materiałów nie nadaje się do tego lepiej niż ceramika. Śląski architekt Marek Wawrzyniak, autor m.in. Rudego Domu, o nowych możliwościach tkwiących w jednym z najstarszych architektonicznych tworzyw.
Cegła to materiał tak piękny, że czasami pada ofiarą własnego sukcesu. Pewnie połowa restauracji w Polsce ma przynajmniej jedną ceglaną ścianę. Niekiedy są to wyroby cegłopodobne, ale zdarzało mi się spotkać oryginalną cegłę rozbiórkową, przemurowaną jako okładzina... w budynkach z wielkiej płyty. Nic dziwnego, że wielu naszych klientów odrzuca ten materiał jako w ich odczuciu „ludyczny”, przeznaczony dla odbiorców o nieco tandetnym guście. Czym innym jest jednak udawanie, że ściana była z cegły, a czym innym wykorzystanie oryginalnego ceglanego sklepienia. Ilekroć w pracowni sięgamy po ten cudowny materiał, jesteśmy pełni pokory. Tak łatwo otrzeć się o banał. Ceramika to wciąż najpopularniejszy obok drewna materiał budowlany. Glina występuje w większości miejsc, w których osiedlali się ludzie. Pierwotnie do wypalania stosowano węgiel drzewny, a po rewolucji przemysłowej węgiel kamienny. Złoża gliny różnią się od siebie składem chemicznym. Kiedyś cegły miały kolor charakterystyczny dla danego obszaru. Dodatkowo w procesie wypalania część materiału znajdowała się bliżej, a część dalej od ognia. W rezultacie kolory tradycyjnie produkowanej ceramiki miały nieskończoną gamę odcieni: od wpadających w czerń fioletów do prawie białych żółcieni. W całym tym spektrum czuło się siłę ognia, który wypalił glinę.