Rozmowa z Piotrem Kuczią, autorem domu Wormhouse
Skutkiem ubocznym stosowanych dziś nowoczesnych rozwiązań zrównoważonych jest architektura tak kompleksowa, że coraz mniej zrozumiała dla użytkowników – o idei „budynków kształcących”, ekologicznych trendach w polskiej i niemieckiej architekturze oraz nadawaniu znanym tworzywom nowych funkcji z Piotrem Kuczią rozmawia Maja Mozga-Górecka.
W Wormhouse planował Pan na elewacji użyć plandekę ciężarówkową. Jakie inne niekonwencjonalne materiały Pan testuje?
Myśl, żeby wykorzystać plandekę narodziła się w korku na autostradzie. Patrzyłem na ciężarówki i uświadomiłem sobie, jak ciekawym materiałem, jeśli chodzi o budownictwo, jest plandeka: trwała, odporna na deszcz, wiatr. Ostatecznie do stworzenia membrany w Wormhouse wykorzystamy jednak inny materiał. Też wykonany z tworzyw sztucznych, ale taki, który ma dopuszczenie do stosowania w budownictwie. Będzie on rozpięty na żebrach wykonanych z płyt budowlanych drewnopochodnych. Aby zmniejszyć ich ciężar, wycięliśmy otwory. Wcięte elementy zostały tak zaprojektowane, żeby można było złożyć z nich meble, np. łóżko. Innymi słowy, projektujemy odpady i wykorzystujemy je do innych celów. Producent płyt jest tym zachwycony. Zazwyczaj jego budulec pozostaje niewidoczny. Oszczędzamy na wszystkim co się da. Niekoniecznie stosujemy nowe materiały, raczej poruszamy się na granicy tego, co już jest stosowane, nadając znanym tworzywom nowe funkcje. Projektuję obecnie obiekt ze zintegrowanymi ogniwami fotowoltaicznymi, które traktuję jako materiał wykończeniowy elewacji i dachu. To ma być dom energetycznie samowystarczalny, również zimą.