Pierwsze kroki w zawodzie zagranicą
Prezentujemy nowy cykl artykułów z praktycznymi poradami dotyczącymi możliwości budowania kariery architekta na wymagającym rynku światowym
Kariera zagranicą jest dla wielu absolwentów studiów architektonicznych bardzo atrakcyjną wizją. Ten artykuł jest wprowadzeniem do serii publikacji rozwijających zagadnienie budowania kariery w Nowym Jorku i być może zainspiruje młodych ludzi do podejmowania wyzwań w celu zdobycia wymarzonej pracy. Dzięki zawartej w publikacji praktycznej wiedzy polskiego architekta, który ten szlak już pokonał, ta ścieżka może się okazać bardziej przyjazna. Autor cyklu nie ukrywa jednak, że z pracą zagranicą wiążą się zarówno pozytywne, jak i negatywne aspekty. Jak zatem wykorzystać swój potencjał na rynku międzynarodowym? Jak przejść rekrutację w wiodących światowych pracowniach? Jakie oprogramowanie warto poznać i co ćwiczyć, by zyskać wymaganą biegłość w jego obsłudze? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań znajdziecie w naszym nowym cyklu. Kateryna Reshetniak
American dream – realia zawodu architekta w Nowym Jorku
Pozwólcie, że podzielę się z Wami swoimi spostrzeżeniami dotyczącymi pracy architekta w Nowym Jorku. Będzie to poparte moimi doświadczeniami zbieranymi podczas pracy dla jednych z najbardziej rozpoznawanych pracowni w branży. Wszystkie zajmują wysokie pozycje w prestiżowych rankingach najlepszych praktyk architektonicznych (BIG Bjarke Ingels Group, Selldorf Architects, Fogarty Finger Architecture). Na wstępie warto zaznaczyć, iż Nowy Jork to miejsce bardzo specyficzne, różniące się od większości innych miast w Stanach Zjednoczonych. Miasto to skupia na sobie uwagę całego świata, nie tylko finansowego, i co za tym idzie, przyciąga ogromny kapitał oraz inwestycje z niemalże każdego zakątka świata. Naturalną konsekwencją jest więc napływ bardzo zdeterminowanych i do tego utalentowanych ludzi – konkurencja jest więc ogromna. To wszystko składa się na niezwykle wybuchową, ale jakże ekscytującą i ciekawą mieszankę kultur, która stanowi esencję tego miasta. Jest to na pewno bardzo wymagająca przestrzeń do funkcjonowania. W zamian oferuje jednak zarówno niewiarygodne wręcz możliwości oraz okazje do poznawania bardzo nietuzinkowych ludzi, jak i możliwość uczestniczenia w ciekawych, nieszablonowych, a nawet odważnych przedsięwzięciach. Nie bez powodu Big Apple zostało ogłoszone nieformalną stolicą świata, również w dziedzinie architektury. To tutaj są realizowane jedne z najbardziej spektakularnych i ambitnych projektów.
Wprowadzane są w życie niekonwencjonalne i niemal kosmiczne technologie (i to dosłownie, bo np. pracownia BIG zaprojektowała dla NASA bazy na Księżycu i na Marsie). Jest to olbrzymie pole do popisu dla architektów wszystkich specjalizacji. Sama struktura miasta, zwłaszcza Manhattanu, oraz zoning and building regulations, to nie lada wyzwanie do uwzględniania przy projektowaniu. Doskonałym tego przykładem są projekty wychodzące spod ręki architektów renomowanych pracowni, w których miałem przyjemność pracować lub nadal pracuję, takie jak: courtscraper VIA 57 firmy BIG – pierwszy tego typu budynek na świecie, przepiękne galerie sztuki współczesnej, np. Zwirner Gallery w Chelsea czy Manhattan, zaprojektowane przez Selldorf Architects, czy intrygujące oraz odpowiadające na potrzeby mieszkaniowe metropolii projekty Fogarty Finger Architects: The Dime lub przestrzeń dla biznesu Dock 72. Niewątpliwie Nowy Jork pobudza wyobraźnię wielu ludzi, zwłaszcza tych najbardziej ambitnych i zdeterminowanych, oraz mobilizuje do spróbowania swoich sił na jednym z najbardziej konkurencyjnych i wymagających rynków na świecie. To nastawienie trafnie oddaje słynna i do bólu prawdziwa fraza, śpiewana przez Franka Sinatrę: If I will make it there I will make it anywhere. It’s up to you, New York, New York. W tych dwóch krótkich wersach jest zawarta kwintesencja miasta oraz emocje, jakie towarzyszą całej rzeszy ludzi, którzy podejmują próbę realizacji american dream właśnie w tym miejscu. Prawdziwym jest również stwierdzenie, że aby osiągnąć zauważalne rezultaty, trzeba zmierzyć się z wieloma problemami, które miasto generuje na dzień dobry – …it’s up to you, New York, New York. Dotyczy to w zasadzie każdej sfery życia. Zabawa zaczyna się już od znalezienia mieszkania.
Casting na najemcę to mało powiedziane: musisz mieć nie tylko dobre zarobki, zdolność kredytową, ale do tego odpowiedni scoring w ogólnokrajowym systemie, który przecież nie bierze się znikąd. Ponadto są potrzebne rekomendacje, poręczenia itp. Niezbędne jest więc nawiązanie dobrych kontaktów (prywatnych i biznesowych), odnalezienie się w swojej branży w ekstremalnie konkurencyjnych warunkach, aż do osiągnięcia legendarnego już work life balance. A wszystko dzieje się w skrajnie kapitalistycznych i brutalnych wręcz realiach, gdzie pracę można stracić z dnia na dzień i to bez żadnego uprzedzenia, a nawet w sytuacji, gdy nic tego nie zapowiadało. Wiele osób faktycznie żyje od wypłaty do wypłaty (filmowe paycheck to paycheck). Wszystkie te okoliczności nie zniechęcają jednak nowojorczyków (w tym także mnie) do szukania swojej drogi właśnie w tym miejscu. Wręcz przeciwnie, tak wysoko postawiona poprzeczka jawi się nawet jako bardziej ekscytująca, mobilizująca do wysiłku, wytężonej pracy i wielkiej kreatywności. Osobom szalenie ambitnym to nie przeszkadza, prawdą jest jednak, że równie wielu to przytłacza, odstrasza, a niektórych nawet niszczy. Warto zauważyć, iż Europejczycy, w tym Polacy, mają w USA renomę sumiennych multitaskerów, którzy potrafią pracować nad wszystkim. Po części wiąże się to ze specyfiką naszej edukacji zawodowej; wymagane jest bowiem opanowanie jednocześnie wielu dziedzin i balansowanie pomiędzy nimi w zależności od potrzeb projektu. W większej części wynika to jednak z ambicji i pracowitości kandydata oraz świadomego wyboru inwestowania w twarde kompetencje. Naprawdę, sam decydujesz o swoim losie.