Natalia Romik
W hebrajskim występuje ładne słowo szames – pomocnik i ja tak traktuję w swojej praktyce architekturę. Pomaga rozmawiać o traumie i trudnej przeszłości – z Natalią Romik o miejscach niewidocznych rozmawia Maja Mozga-Górecka.
Wystawa Kryjówki opowiada o architekturze przetrwania – miejscach, które z zasady miały być niewidoczne, i po których w większości nie pozostał ślad. Jak więc od strony badawczej wyglądał Twój projekt poświęcony niewidzialnemu?
Grunt pod takie badanie przygotowały kilkanaście lat temu wspaniałe historyczki, m.in. Barbara Engelking i Marta Cobel-Tokarska, ale w sensie fizycznym miejsca te nie były wcześniej badane i nie dziwię się temu. Mówimy tu o leśnych ziemiankach, kanalizacji miejskiej we Lwowie, wnętrzach grobu czy drzewa. Mój projekt realizowałam w ramach Fundacji Gerda Henkel Stiftung z pomocą antropolożki Aleksandry Janus, ale też speleologa, dendrologa, geodety. Bez współpracy z przedstawicielami różnych dziedzin nie powiódłby się on. Sama robiłam kwerendy m.in. w Żydowskim Instytucie Historycznym, archiwach miejskich, nawiązałam też kontakt z lokalnymi fascynatami, np. z grupą Urban Explorers ze Lwowa, która przeprowadziła nas kanałami, co było doświadczeniem granicznym. Wchodzenie do miejsc, będących rodzajem pomnika, robienie ich pomiarów budzi silne emocje. Na wystawie staraliśmy się oddać ich materialność, np. pokazując odlewy w skali 1:1 z cegieł z grobu albo kamienia z jaskini, na którym rodzina Stremer wyryła nożem napis Ha-Shomer, po hebrajsku „strażnik”. Ekspozycja była wykrzyknikiem: „Nigdy więcej wojny!”. Architektura jest bardzo mocnym głosem, który pozwala dziś zrozumieć, co się działo podczas Holokaustu. W hebrajskim występuje ładne słowo szames – pomocnik, i ja tak traktuję architekturę. Pomaga rozmawiać o traumie oraz trudnej przeszłości.