Maciej Kowalczyk

2020-05-27 16:12 Rozmawiała: Maja Mozga-Górecka
Maciej Kowalczyk
Autor: fot. Daniel Rumiancew Maciej Kowalczyk

Dla architekta pandemia może być argumentem, by zacząć wyprzedzać zagrożenia, zamiast czekać, aż wystąpią – o programie Mieszkanie Plus, trwającej pandemii i jej wpływie na architekturę z Maciejem Kowalczykiem rozmawia Maja Mozga-Górecka.

Nowy Nikiszowiec powstaje w związku z rządowym programem Mieszkanie Plus. Jak wyglądała praca w ramach programu, w którym, jak można przeczytać, koszty są znacząco zaniżane?

Państwo polskie, a konkretnie państwowa spółka PFR Nieruchomości, która realizuje ten program, podpatruje wzorce z zagranicy, starając się je wprowadzić w Polsce, ale i ucząc się na błędach. Nie jest to zarzut. Spółka ta nie nastawia się na zysk, więc rozmowa nie dotyczy tylko opłacalności. Rzeczywiście głośne 2 tys. zł/m2 to nie jest realny budżet. Ale dbałość o koszty w tym programie jest bardzo wysoka, ustalonych ograniczeń trzeba się ściśle trzymać. Głównym problemem, stojącym na drodze obniżenia kosztów tych inwestycji, okazuje się często spełnienie wymaganej przez gminy liczby miejsc postojowych. Wiąże się to z ograniczonymi możliwościami projektanta odnośnie przestrzeni publicznych wewnątrz osiedla czy koniecznością realizacji parkingów podziemnych. Wiele zależy tu od samorządu, który powinien rozumieć, że inwestycja publiczna adresowana do ludzi mniej zamożnych wymaga innych ram działania niż inwestycje deweloperskie. W Katowicach urząd miasta był bardzo otwarty na współpracę. W Warszawie, gdzie realizujemy wraz z pracownią Pana Andrzeja Chołdzyńskiego projekt Nowe Jeziorki, spotykamy się z problemami natury formalnej. Widzę niespójność w działaniach miasta, wynikającą nie ze złej woli, ale raczej ze zbyt rozległej struktury administracyjnej.

Jako absolwent prestiżowych podyplomowych studiów na politechnice w Zurychu poświęconych dostępnemu mieszkalnictwu, jak Pan ocenia innowacyjność programu Mieszkanie Plus?

Obiektywnie rzec biorąc, rozwiązania przyjęte w programie nie są bardzo innowacyjne, choć idą o krok dalej od tych z oferty deweloperskiej. Szwajcarskie mieszkania społeczne mają wspólne tarasy, pralnie, boiska, co sprzyja integracji mieszkańców. W Jeziorkach staraliśmy się stworzyć wspólne sale, które mieszkańcy mogliby wykorzystywać niekomercyjnie. Założenia budżetowe i programowe Mieszkania Plus pierwotnie takich przestrzeni nie przewidywały. Ważnym problemem są kwestie techniczne, np. odprowadzanie wód deszczowych, retencjonowanie i spowalnianie spływu, wykorzystanie tzw. szarej wody. Wymagają one innowacyjnych rozwiązań. Ogrody deszczowe, niecki bioretencyjne zwiększają koszty inwestycji, ale mają wpływ na powierzchnię zieloną terenu. Kolejną kwestią jest prefabrykacja. Mieszkania Plus najlepiej byłoby stawiać z prefabrykatów, uzyskując w ten sposób krótszy termin realizacji, ale wciąż najbardziej opłacalna jest u nas budowa metodą tradycyjną. PFRN chce realizować część swoich inwestycji w technologii prefabrykowanej, rozpisał nawet konkurs. Istotne są również sprawy komunikacyjne. W Jeziorkach, żeby ograniczyć nawierzchnie utwardzone na osiedlu i zatrzymywać więcej wody na terenie, zaproponowaliśmy miejsca postojowe z nawierzchnią przepuszczalną. To dla miasta i drogowców nowość, opcja trudniejsza w utrzymaniu. Ale przynajmniej zaczęliśmy na ten temat dyskutować. Podsumowując, inwestycje realizowane w ramach Mieszkania Plus spotykają się z barierą administracyjną, utrudnieniem jest też mała elastyczność samego programu. Brakuje głębszych analiz przedprojektowych i pola do eksperymentu. Obecna władza chce działać bardzo szybko, zawodzi jednak organizacja samego procesu, potrzeba więcej cierpliwości i doświadczenia.

W jaki sposób trwająca pandemia może zmienić architekturę i przestrzeń publiczną naszych miast?

Widzę tu kilka płaszczyzn. Zacznijmy od przyziemnej, technicznej – państwo pod naciskiem społecznym może narzucić nowe przepisy dotyczące bezpieczeństwa sanitarnego w budynkach publicznych, wprowadzić więcej automatyki, np. bezdotykowe otwieranie drzwi w budynkach. Jeśli chodzi o mieszkalnictwo, to zamknięci w domach dużo zastanawiamy się nad jakością przestrzeni prywatnej. Biorąc pod uwagę, że zagrożenie się powtórzy, może zmienimy priorytety. Bardziej będziemy cenić przestrzenie zewnętrzne, jak loggie i tarasy, co deweloperzy wykorzystają komercyjnie. Córka mojego przyjaciela jeździ na rowerze na dachu w ich budynku. W przypadku lockdownu całe dachy można by przeznaczyć na ogrody społeczne. Kolejną sprawą jest dostępność sieci usług. Podczas pandemii ważnym atutem staje się lokalizacja – doceniamy bliskość małych sklepów działających w parterach budynków. Może standardem stanie się samowystarczalność osiedli. Na dziedzińcach starego Nikiszowca były dostępne różne usługi, trzymano tam zwierzęta, działały piece do wypieku chleba dla mieszkańców. Moglibyśmy wprowadzać takie społeczne komponenty architektury. Widzimy, że pandemia jest ostrzeżeniem ze strony przyrody. Pierwszy raz od bardzo długiego czasu wszyscy zostaliśmy wystawieni na poważne zagrożenie. To może być argument, by zacząć wyprzedzać zagrożenia, zamiast czekać, aż wystąpią. Z tego punktu widzenia skutki pandemii mogą być korzystne. Liczę na to, że dzięki niej dojdzie do zmiany w świadomości.

Szukasz innych wydań ?

Sprawdź archiwum