Dworzec / Oświęcim
To obiekt funkcjonalny i szlachetny. Jego autorzy odnaleźli w projekcie drogę do połączenia trudnej przeszłości z pełną wyzwań teraźniejszością – o realizacji pisze Janusz Sepioł.
To zaskakujące, jakiej jakości i jak wiele dworców kolejowych zrealizowano w Polsce w dekadzie lat 60. Do legendy przeszły choćby warszawskie pawilony WKD, projektu Arseniusza Romanowicza. Zdjęcia i rysunki kilku innych obiektów umieszczone przez T. Przemysława Szafera w pierwszej monografii tamtych czasów – tomie „Nowa architektura polska, diariusz lat 1966–1970” (Arkady 1972) w bardzo małym stopniu oddają rozmach i standard tej architektury. Jej ocena jest zresztą utrudniona o tyle, że szereg obiektów już nie istnieje, a inne wiodą żywot w zupełnym zaniedbaniu. Coraz trudniej nam także zrekonstruować kontekst społeczny, ekonomiczny czy wreszcie technologiczny tamtych czasów, czyli zrozumieć, jak bardzo odróżniały się one od ówczesnej codzienności. Niewątpliwie ich architektura to fala świeżego modernizmu, jakim zachłysnęli się młodzi projektanci po październikowej odwilży. Jednym z nich był Karol Fojcik – urodzony w Knurowie w 1932 roku absolwent Politechniki Gdańskiej, który w wieku 30 lat otrzymał zadanie zaprojektowania dworca w Oświęcimiu. Otwarcie obiektu miało uświetnić obchody dwudziestej rocznicy wyzwolenia obozu. Realizację, ukończoną w 1965 roku, oceniono wysoko, a Karol Fojcik przez długie lata był wiodącym projektantem Biura Projektów PKP w Katowicach. Wśród licznych jego prac, jak dworce w Katowicach-Ligocie, Lublińcu czy Chorzowie, bodaj najbardziej udanym stał się wielki dworzec w Zabrzu. Ten w Oświęcimiu miał być w istocie rzeczy przebudową istniejących budynków, ale powstał zupełnie nowy obiekt; dwie trzykondygnacyjne, oblicowane piaskowcem, surowe bryły zostały połączone wysoką, jednoprzestrzenną, w pełni przeszklona halą, zrealizowaną w konstrukcji stalowej.