Z archiwum „Architektury” 6/1956
Pierwsze spotkanie z Planetarium jest szczególnie atrakcyjne: najpierw sygnał „podróży międzyplanetarnej”, a dopiero po chwili ogarnięcie całości wzrokiem w dobrym ujęciu sylwetowym i z najkorzystniejszej odległości. Sugestię wirowania układu (pierścienie, kule) podkreśla jeszcze dodatkowo powolny obrót kopuł względem siebie w miarę zbliżania się samochodu – pisał na łamach „Architektury”, nr 6/1956, architekt Władysław Bryzek. O komentarz do tej archiwalnej publikacji poprosiliśmy Henryka Piątka, architekta śląskiego oddziału IARP, sekretarza organizacyjnego konkursu „Planetarium – Śląski Park Nauki”.
Trwałość, użyteczność, piękno
Kluczem tych trzech słów wielu otwierało swoje refleksje z architekturą w tle. Do arcydzieł zaliczamy realizacje osiągające szczególną harmonię formy, funkcji i konstrukcji. Jakkolwiek subiektywnie by tego nie rozważać, takie odniesienia dotyczyć będą materii obiektu, założenia przestrzennego oraz samego procesu projektowego twórcy dzieła. Spróbujmy dodać do tego aspekt emocji odbiorcy, a w tym szczególnym dla mnie przypadku – emocji dziecka. W publikacji Władysława Bryzka z 1956 roku, jego wrażenia subiektywne zdają się zapowiadać wrażenia wielu przyszłych użytkowników.
Planetarium Śląskie w Chorzowie otwiera podwoje w grudniu 1955 roku. Od początku kieruje swoją ofertę głównie na potrzeby dydaktyki. Do Planetarium przybywają wycieczki szkolne i rodziny z dziećmi. Tysiące, dziesiątki tysięcy. Na seansach pod kopułą, w fascynująco wykreowanej scenerii nocnego nieba, zgłębiają strukturę wszechświata. Ogromnym refraktorem w obserwatorium astronomicznym zaglądają w przepastną głębię kosmosu, śledzą plamy na Słońcu i kratery Księżyca.
Dla nas, dzieci – formujących własne, emocjonalno-społeczne kompetencje drugiej połowy XX wieku – była to przestrzeń magicznych przeżyć: nocnych obserwacji na tarasie wokół dziedzińca, zajęć w stacji klimatologicznej, widoku sejsmografów rysujących aktywność śląskiej skorupy ziemskiej bądź echa odległych trzęsień ziemi. Hipnotyczna monotonia wahadeł zegarów gwiazdowych, helioskop i pierwszy, wieloskrzyniowy zegar atomowy…
W pierścieniu Saturna dotykam nieziemskiej bryły meteorytu, wchodzę do kapsuły Apollo i poruszam kołami lądownika Łunochod. Obok, w szkatule, spoczywa prawdziwa grudka Księżyca! Noc. Kolista przestrzeń średniowiecznej krypty pod obserwatorium. Pośrodku niesamowity słup refraktora, a dookoła malarska kompozycja scenerii powierzchni Księżyca. Ukryte źródło sączy światło spod stropu. Ogromna płaskorzeźba księżycowej tarczy u wejścia do obserwatorium… Iluzjonistyczna, ekscytująca przestrzeń. Zmysły z niebywałą intensywnością kształtują zdolności poznawcze i wyobraźnię młodego umysłu.
Potem nadejdą koncerty i spektakle teatralne. Te publiczne: na dziedzińcu, po zmroku, pod autentycznym sklepieniem niebieskim. I pod kopułą, z projekcją sfer niebieskich na płótnie ekranu oraz muzyką sfer w kreacji Józefa Skrzeka.
I te osobiste przeżycia: pierwsze słuchanie Hendrixa czy Claptona, dźwięków zanurzonych w mroku pustej sali. Pierwsze stereo, na profesjonalnym sprzęcie i w niecodziennej akustyce. Pośrodku futurystyczny gigantyczny projektor Zeissa rzuca fascynujący cień na ekran kopuły. Operuję białymi pokrętłami pulpitu, niczym sterami pojazdu kosmicznego. Pokazy ogni sztucznych w sylwestrową noc, z kopułami w tle i wspaniały ekosystem stawu w otoczeniu wzgórza parkowego.
Gdzie tu w końcu miejsce na architekturę?
Władysław Bryzek w swoim artykule rzetelnie zaprezentował genialną realizację architekta Zbigniewa Solawy. Paręnaście lat później po wielokroć nieświadomie zanurzałem się w aurze tego obiektu, a Architektura Planetarium działała i robiła swoje matematyczną ścisłością i poezją.
Planetarium uzyskało status zabytku. Trwałość jego substancji wyczerpywała się jednak nieubłaganie. Wymagała pilnej interwencji budowlanej. Użyteczność – ta niezmienna potrzeba edukacji – w szybko zmieniającej się rzeczywistości sygnalizowała potrzebę nowych formuł dydaktyki i ekspozycji. Miarą piękna, subiektywnego wszak wrażenia harmonii, niech pozostanie powszechnie wyrażana wola zachowania istniejących kubatur.
Szczęśliwie zorganizowanym i rozstrzygniętym przez SARP Oddział w Katowicach konkursem urbanistyczno-architektonicznym począł się nowy cykl w dziejach Planetarium (A Cyclic Model of the Universe?). Wartość dodaną wniosą teraz autorzy: architekci Michał i Joanna Kapturczak oraz mgr inż. Piotr Foit.
Henryk Piątek