Karpiele-Bułecki – architekci Zakopanego
Zawsze chciałem, żeby Zakopane wyglądało po góralsku. Nowocześnie, ale po góralsku. Ilekroć przychodzi moment, że wydaje się, że już tak będzie, nagle komuś coś we łbie się przewraca i w planie zagospodarowania dopuszcza się rzeczy, które w ogóle nie powinny tu powstać. O zmieniającym się Zakopanem i współczesnym projektowaniu „po góralsku” nie tylko na Podhalu opowiadają Tomaszowi Żylskiemu dwaj architekci – Janowie Karpiele-Bułecki senior i junior.
Jest Pan uznawany za jednego z najlepszych podhalańskich prymistów. Za popularyzację góralskiego folkloru i muzyki ludowej Karpat w 2007 roku został Pan uhonorowany prestiżową Nagrodą im. Oskara Kolberga. Czuje się Pan bardziej architektem, czy muzykiem?
Jan Karpiel-Bułecka senior: Wszyscy kojarzą mnie raczej ze skrzypcami, bo muzyka jest bardziej medialna niż architektura. Mediów nie interesuje moja codzienna praca. W telewizji czy w prasie występuję od lat przy okazji różnych muzycznych przedsięwzięć – z czystej przyjemności, pasji i tradycji rodzinnej, która jest u nas tak samo długa jak ta związana z działalnością architektoniczną. Muzyką zajmuję się jednak tylko w weekendy i biorę udział jedynie w takich przedsięwzięciach, w których warto uczestniczyć. Jestem zdania, że jak się dać powiesić, to w dobrym towarzystwie. Stąd takie moje epizody muzyczne, jak choćby współpraca ze Zbyszkiem Namysłowskim czy Zbyszkiem Preisnerem. A na co dzień siadam do deski. Od 1993 roku jestem już zupełnie na swoim i robię to, co wszyscy architekci, czyli, po pierwsze, walczę z urzędnikami. Praca koncepcyjna odbywa się dopiero po godzinach, bo większość dnia zajmują utarczki z decydentami. Przez jakiś czas, krótko po studiach, byłem zatrudniony w Pracowni Regionalnej Politechniki Krakowskiej w Zakopanem, a potem ze Stanisławem Michałczakiem, moim wspólnikiem, świetnym technikiem, otworzyłem Podhalańską Pracownię Architektoniczną Buduj a woloj.