Nowe Studium dla Warszawy. Dyskusja o projekcie
Nowe Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego m.st Warszawy stanowić ma konstytucję przestrzenną na nadchodzące dekady. Jaka jest aktualna wizja Warszawy? Z projektantami zaangażowanymi w opracowanie Studium oraz uznanymi warszawskimi architektami i urbanistami rozmawiał Dariusz Śmiechowski.
Z opublikowanej w numerze 12/2021 „A-m” rozmowy Agnieszki Korzeniewskiej z Marleną Happach – dyrektorką Biura Architektury i Planowania Przestrzennego, Architektką Miasta – można było dowiedzieć się o stanie prac nad projektem nowego Studium, w sposób ogólny i optymistyczny. Była zapowiedź uchwalenia go już w roku 2023. Wiemy, że na koniec września br. został ustalony termin wnoszenia uwag do wyłożonego projektu Studium. Nasza dyskusja odbyła się w czasie, gdy był on dopiero poznawany i konsultowany. Ze względu na obszerność problematyki rozmowa mogła dotyczyć wybranych aspektów projektowanego Studium. DŚ
Dariusz Śmiechowski: Zacznijmy od ogólnego spojrzenia na szanse budowania współczesnego statusu Warszawy. Ze względów geograficznych i w wyniku trudnej historii może być ona postrzegana jako miasto prowincjonalne. Czy można ją obecnie utożsamiać z liczącą się cywilizacyjnie i kulturowo europejską stolicą? W jaki sposób budować status Warszawy będącej centrum metropolitalnym, miastem dobrego do życia, atrakcyjnym, a jednocześnie silnym ekonomicznie? W jaki sposób proponowana konstytucja przestrzenna wspiera takie ambicje w sposób zrównoważony? Chciałbym na wstępie zapytać projektantów Studium, czy są zadowoleni ze swojej pracy i mają poczucie, że w wystarczający sposób, z uwagą na zmienność uwarunkowań i szeroką perspektywę podjęli wyzwania zarówno regionalne, jak i globalne. Mam na myśli nie tylko skalę Mazowsza, Polski, Europy Środkowo-Wschodniej, lecz także wyzwania międzynarodowe: odporność na zmiany klimatyczne, dążenie do neutralności klimatycznej czy reagowanie na tendencje migracyjne.
Monika Konrad: Przede wszystkim nie zgadzam z początkową tezą. Warszawa nie jest miastem prowincjonalnym. Być może jest to wypaczone postrzeganie jej mieszkańców, ale nigdy nie spotkałam się z taką percepcją Warszawy za granicą. Studium daje jej ramy rozwoju właśnie jako miasta europejskiego, będącego na pewno liderem w Europie Środkowej, nieodbiegającego od innych stolic europejskich zmagających się z podobnymi problemami klimatycznymi, demograficznymi, społecznymi, które gdzie indziej mogą być nawet jeszcze większe niż w Polsce. Uważam, że z ostatnim kryzysem uchodźczym radzimy sobie bardzo dobrze. To też wpłynęło na pracę nad Studium. Wiedzieliśmy, że musimy tworzyć miasto odporne zarówno na zawirowania związane z gospodarką, jak i społeczne czy klimatyczne. Czy jesteśmy zadowoleni? O to trzeba by spytać cały zespół projektowy. Ja osobiście jestem zdania, że udało nam się osiągnąć bardzo dużo, biorąc pod uwagę czas, jakim dysponowaliśmy i uwarunkowania prawne. Zdajemy sobie sprawę ze wszystkich wyzwań związanych z obecnym systemem planowania i zagospodarowania przestrzennego i tym, że się on teraz zmienia. Stworzyliśmy więc ramy, które mogą zostać zrealizowane w różnych systemach prawnych. Mamy podstawę zarówno badawczą, jak i dotyczącą wizji rozwoju stolicy naszego kraju. Jeśli chodzi o region, to wzięliśmy go pod uwagę przy badaniu uwarunkowań i nakreśleniu kierunków rozwoju.
Bartosz Rozbiewski: Planujemy wprawdzie w obszarze granic administracyjnych miasta, ale powiązania z województwem i otaczającą Warszawę częścią obszaru metropolitalnego zostały wystarczająco zaakcentowane, przede wszystkim w zagadnieniach sieciowych naszego dokumentu: transportowych czy przyrodniczych. Bardzo dużo uwagi poświęcono wylotowym ciągom i korytarzom komunikacyjnym, nawiązywaniu kontaktu, współpracy z gminami ościennymi, aby zwróciły one uwagę na to, w jakim kontekście mają funkcjonować przez następne 10–20 lat. Stajemy tu w pewnego rodzaju opozycji czy konkurencji wobec gmin w części metropolii określanej jako „obwarzanek”, gdyż chcemy zyskiwać nowych mieszkańców przede wszystkim dzięki najlepszej w skali województwa jakości życia. Nowy dokument jest głównie zorientowany na lokalność będącą w „krwioobiegu” Warszawy, perspektywę człowieka, zwykłego mieszkańca. Stąd być może niektórzy (także eksperci) nie dostrzegają tej jego strony, która dotyczy metropolitalności, a jednocześnie stołeczności. W takim samym duchu powstała Strategia #Warszawa2030.
MK: Chciałabym dodać, że mocno podkreślone zostały wartości środowiskowe, powiązania przyrodnicze. Chodzi o błękitno-zieloną infrastrukturę Warszawy, stanowiącą podstawę rozwiązywania problemów dotyczących wyzwań klimatycznych. Pełni ona usługi ekosystemowe, dzięki którym jakość życia bardzo się podnosi. Pojęcie to zostało wprowadzone w Warszawie po raz pierwszy w nowym Studium. Bazujemy na własnym potencjale przyrodniczym, gdyż zarówno w naszym mieście, jak i w całym regionie mamy bardzo wiele terenów zieleni. Chciałabym podkreślić, że według nowego Studium miasto ma być swoistym ekosystemem – jakby systemem naczyń połączonych – tworzonym zarówno przez przyrodę, jak i zabudowę, sieć komunikacyjną oraz infrastrukturę techniczną.
DŚ: Widać, że chęć tworzenia wizji bardziej całościowej różni nowe Studium od poprzedniego, jeszcze obowiązującego. Błękitno-zielona infrastruktura Warszawy, z jej trzema kategoriami (bazową, wspomagającą, uzupełniającą), pogłębia znaczenie używanego w dotychczasowym dokumencie pojęcia System Przyrodniczy Miasta. Zostały zaznaczone zielone pierścienie, ale także zaproponowane (czy też odszukane) centra lokalne oraz wzmocnione centra dzielnic, również z dużym udziałem zieleni publicznej. Wyróżniono zostały bramy wielkomiejskie. Nie da się o nowych pojęciach rozmawiać bez przestudiowania poszczególnych przypadków.
Marek Sawicki: Porównywanie dokumentów – obecnego i projektowanego – jest ciekawe. Miałem okazję współpracować przy formułowaniu poprzedniego Studium. Pamiętam, że już wtedy dyskutowaliśmy o sposobach wzmacniania zielonych powiązań. Uspójnianie struktury przyrodniczej Warszawy było zresztą dosyć wyraźnie podkreślane po jej administracyjnym scaleniu w jedną gminę w 2002 roku. Wynikało to z konieczności rozwiązania problemów spowodowanych zarządzaniem jednym organizmem przez zespół gmin, co pogłębiało podziały całej struktury, również przyrodniczej. Tendencja scalania, czy też centralizowania, sprawiła jednak, że mniej się wtedy myślało o lokalności. W dotychczasowym Studium zbyt mało zaznaczona jest centrotwórczość, ale nowe może to zmienić.
Michał Tatjewski: Należy pamiętać, że cały czas zmagamy się z tym, że Warszawa, w znacznym stopniu zniszczona w czasie wojny, przez kilkadziesiąt lat rozwijała się w systemie, w którym pewne mechanizmy były mocno zaburzone. Nie było tego, co działo się w miastach zachodnioeuropejskich, gdzie naturalnie tworzyły się różne mniejsze i większe centra. Z wyjątkiem takich dzielnic jak Włochy czy Ursus, czyli wcześniej samodzielnych miast, nie ma w Warszawie wyraźnych centrów dzielnicowych. Raczej są przestrzenie płynne, rozciągające się na różne obszary. Poszukiwanie i tworzenie centrów jest bardzo ciekawym i skomplikowanym wyzwaniem, zarówno planistycznym, jak i gospodarczym. W aktualnie obowiązującym Studium wskazano centra ponaddzielnicowe, np. rejon Dworca Południowego. Bardzo ciekawa jest koncepcja bram wielkomiejskich i ten rejon mógłby, jak postuluje to nowe Studium, mieć większą rangę, ale to w rzeczywistości jest trudne. Widać kłopot z wdrażaniem nawet świetnych idei, gdy nie ma się kontroli nad własnością gruntów i wystarczającego budżetu infrastrukturalnego, który mógłby być wspierany przez inwestorów. Z drugiej strony, czy planiści powinni narzucać wybrane centra w oderwaniu od zachodzących wokół zmian? Wiele takich miejsc tworzy się albo oddolnie, albo za sprawą działalności komercyjnej czy społecznej, co często rozmija się ze strategią urbanistyczną. Jak sobie z tym poradzić?