Dominik Koroś
W czasach tak gwałtownych zmian klimatycznych w procesie budowlanym powinno się z większą troską traktować przyrodę. O dystansie do modernizmu, wyzwaniach na najbliższą przyszłość i potrzebie ochrony zieleni z Dominikiem Korosiem rozmawia Maja Mozga-Górecka.
Zmiany społeczne i technologiczne przekładają się na nowe sposoby funkcjonowania bibliotek, ale czy do uwspółcześnienia Narodowej trzeba było aż tylu nowych materiałów? Trudno rozpoznać tę ikonę.
Nasz udział i wygrana w konkursie wzbudziła kontrowersje. Konior Studio znane jest z dystansu do modernizmu, choć głównie dotyczy on urbanistyki. Bardzo cenimy np. modernistyczne kamienice, przez kilka lat nasze warszawskie biuro w takiej się właśnie mieściło. Natomiast oderwany od miasta budynek Biblioteki rzeczywiście był wyzwaniem pełnym sprzeczności. Zatopiony w parkowej zieleni i zamknięty na nią, z wewnętrznymi zielonymi patiami, ale niedostępnymi dla czytelników, z ogromną powierzchnią czytelń, lecz bez miejsc charakterystycznych, ułatwiających orientację. Do tego różnorodność materiałów wynikająca z rozciągniętej na kilka dekad realizacji. A jednak nie chcieliśmy walczyć z tym budynkiem, lecz wydobyć wszystkie jego walory. Wyraziście go uzupełnić, nadając mu nowy charakter, zachowując przy tym ducha modernizmu. Musieliśmy znaleźć materiał na sufit, który tę największą w budynku płaszczyznę zwiąże z kolorystyką istniejących kamieni w odcieniach brązu, beżu czy zieleni, a także ze złotą ślusarką. Zdecydowaliśmy się na panele z siatki miedzianej, której niejednorodne utlenienie daje efekt delikatnej różnorodności, równocześnie odbijając światło i kolory sąsiednich materiałów. W duchu ekologii zależało nam na tym, aby zachować jak największą część zastanej substancji. Jasne lastryko na słupach i podłogach planowaliśmy początkowo wykonać z pokruszonych podczas demontażu płyt kamiennych. Nie było to jednak konieczne, gdyż udało się je zdjąć w całości i wykorzystać jako uzupełnienia w innych miejscach, m.in. w czytelni bibliologicznej.