Tarcza antykryzysowa dla architekta

2020-06-25 12:06
Grafika Tarcza antykryzysowa
Autor: il. Angelina Bambina/Shutterstock.com 2 | Społeczeństwo w czasach pandemii

Tarcza antykryzysowa to pakiet rozwiązań przygotowanych przez rząd, aby ograniczyć negatywne skutki pandemii w polskiej gospodarce. W ramach tzw. pięciu filarów władze planują rozdysponowań 312 mld złotych, z czego 74,2 mld zł ma zostać przeznaczone na pomoc przedsiębiorcom. W kilka tygodni od wprowadzenia specustawy pytamy o jej konsekwencje: z jakich rozwiązań zamierzają skorzystać duże, a z jakich małe pracownie i w jaki sposób epidemia wpływa dziś na sytuację finansową architektów.

Na razie nie odczuliśmy spadku przychodów, ale mamy świadomość, że za kilka tygodni, kiedy zakończymy obecnie prowadzone projekty, będzie nam trudniej zdobyć nowe zlecenia. Do tej pory, jako jednoosobowa działalność gospodarcza z czterema osobami zatrudnionymi na umowy o pracę, złożyliśmy wniosek o zwolnienie ze składek ZUS i o mikropożyczkę. Jeśli otrzymamy wsparcie, będzie to nieco więcej niż miesięczny koszt utrzymania biura, więc trudno mówić tu o poważnej rekompensacie – mówi Monika Arczyńska z A2P2 architecture and planning. Podobnego zdania jest Dorota Sibińska, współprowadząca pracownię xystudio: Z naszego punktu widzenia tarczę można wykorzystać jedynie w celu zwolnienia z opłat składek ZUS. Gwarantowana przez rząd bezzwrotna pożyczka w wysokości 5000 zł jest kroplą w morzu potrzeb. Nasze finanse uzależnione są od posunięć samorządów w trzecim i czwartym kwartale. Pozostaliśmy sami na polu walki, ale prawdą jest, że nasza grupa zawodowa dużo lżej znosi obecną sytuację, może pomoc w pierwszej kolejności należy się innym – przyznaje architektka. Sceptyczny stosunek do rozwiązań tarczy ma również Szymon Wojciechowski, współwłaściciel pracowni APA Wojciechowski Architekci: Starannie śledzimy rozwiązania proponowane przez rząd w ramach tarczy antykryzysowej, ale póki co nie znajdujemy tam nic dla siebie. Rząd nie wdraża systemowych rozwiązań, tylko punktowe wsparcie, które nie obejmie wszystkich dotkniętych kryzysem. Regulacje dotyczące organizacyjnych aspektów prowadzenia biura i wykonywania zawodu architekta w zakresie zawierania i wykonywania umów oraz zwolnienia z ZUS nas nie dotyczą, gdyż tarcza nie oferuje nic firmom, które zatrudniają powyżej 50 pracowników – mówi.

W sytuacji zbliżającego się spowolnienia gospodarczego, architekci stają się przede wszystkim sprawnymi menadżerami, starając się przy okazji na nowo zdefiniować priorytety i metody prowadzenia działalności. Nasza pracownia jest owocem czasów legendarnego premiera Balcerowicza. Idąc za jego zachętą, bierzemy sprawy we własne ręce. W trudnych sytuacjach nie liczymy na pomoc rządową. Nie z wiary, ale raczej z przymusu doświadczenia wyznajemy maksymę innej politycznej legendy: Ronalda Reagana. Mawiał on, że dziewięć najbardziej przerażających słów po angielsku to: I'm from government and I'm here to help you – mówi Grzegorz Stiasny, współprowadzący biuro ARE Stiasny/Wacławek. - Pandemia koronawirusa spotkała nas w okresie dynamicznego rozwoju, kiedy mocno inwestowaliśmy w przyszłość. Nie ma co ukrywać, że obecna sytuacja skłania nas do zrewidowania celów. Proponowana forma tarczy antykryzysowej ma niewielki wpływ na decyzje w firmie. Wnioskujemy o obniżenie składek ZUS, rozważamy skorzystanie z tarczy finansowej PFR. W planowaniu przyszłości bierzemy pod uwagę własne siły i środki, starając się jak najlepiej dostosować do nowej rzeczywistości – podkreśla Wojciech Kotecki, współprowadzący biuro BBGK Architekci. Specyficzny stan, w którym obecnie jesteśmy, trwa na razie zbyt krótko, by można było mówić o jego wpływie na utratę przychodów. Jako że od niemal półtora miesiąca pracujemy zdalnie, i lokale, w których do tej pory prowadziliśmy działalność, stoją puste, poprosiliśmy właścicieli kamienicy o obniżkę czynszu na trzy miesiące i ta propozycja została przyjęta ze zrozumieniem – dodają z kolei Piotr Lewicki i Kazimierz Łatak z krakowskiego Biura Projektów Lewicki Łatak.

Jak wynika z uzyskanych przez nas odpowiedzi, największą wartością pracowni są tworzący je ludzie. Architekci podkreślają, że zrobią wszystko, aby zachować obecny stan zatrudnienia. Naszym priorytetem w chwili obecnej jest utrzymanie całego zespołu i sprostanie zobowiązaniom wobec klientów. WXCA to grono wspaniałych i utalentowanych ludzi i nie wyobrażam sobie, żeby kogoś miało zabraknąć – mówi Szczepan Wroński, partner w pracowni WXCA. Robimy wszystko, co w naszej mocy, żeby utrzymać zespół w czasie kryzysu. Uważamy, że jakość projektów, do której jesteśmy szaleńczo przywiązani, wypracowywana jest kolektywnie – dodaje Grzegorz Stiasny. Podobnie twierdzi Agnieszka Kalinowska-Sołtys, partner w pracowni APA Wojciechowski Architekci: Dla naszej firmy zespół jest największym aktywem. Chronimy go, jak możemy, nie wiemy jednak, co przyniesie przyszłość – przyznaje. Podjęliśmy decyzję o tymczasowej, solidarnej obniżce pensji, którą wszyscy zaakceptowali. Ograniczamy niepotrzebne wydatki, poprawiliśmy płynność finansową firmy – możliwie najlepiej przygotowujemy się na trudniejszy czas – mówi Wojciech Kotecki. Tajemnicą poliszynela jest jednak fakt, że w wielu biurach zwolnienia nastąpiły. Zauważyliśmy już trend spadkowy przy wycenach, wszyscy są bardziej ostrożni odnośnie rozkładu funduszy ze względu na niepewną sytuację. Kilkoro naszych znajomych straciło pracę w większych biurach architektonicznych, a innym zmniejszono wypłaty – twierdzi Rafał Pieszko z pracowni menthol architects.

Część architektów w obecnej sytuacji dostrzega jednocześnie szansę na zmiany i przedefiniowanie organizacji biura. Kryzys spowodował, że to co było w planach na bliżej nieokreśloną przyszłość, wdrażamy teraz. Zmiany dotyczą ewolucji modelu zarządzania i współpracy w naszym prawie 50-osobowym zespole. Stajemy się organizacją bardziej demokratyczną, o większej samodzielności pojedynczych osób, już dziś kierujących swoją pracą we własnych domach. Chcemy zamiast hierarchicznej struktury, budować firmę wokół ludzi, ich talentów i charakterów – zapowiada Kotecki. - Obecna sytuacja jest dobrą okazją na organizację biura, uporządkowanie spraw administracyjnych, na rzeczy, które odsuwa się w czasie, a które wpływają istotnie na nasz komfort pracy. Ten moment spowolnienia wydaje się nam ważny, aby zwrócić uwagę na podstawowe wartości – mówi Liliana Krzycka z menthol architects. Wtóruje jej Dorota Sibińska z xystudio: Dzisiejsza sytuacja nauczy nas na pewno pokory. Dotychczas mieliśmy komfort wyboru, teraz pewnie będzie trzeba pójść czasem na kompromis. Z drugiej strony czas spędzany na budowie i koordynacjach nagle dostaliśmy w prezencie. Jest chwila na refleksje, na świeże spojrzenie – mówi. Gdy pod koniec marca pytaliśmy architektów o wpływ pandemii na rynek usług architektonicznych, przyznawali, że na razie nie jest on bardzo zauważalny: budowy zwolniły, ale trwają, nadzory prowadzone są zdalnie. Dziś z pewnością lepiej widać, jak poszczególne branże zareagowały na sytuację. Pracujemy przede wszystkim nad bardzo dużymi projektami, które rozpoczęły się jeszcze przed wybuchem pandemii. Widzimy, jak wiele firm wstrzymuje się z pracami, czekając na ustabilizowanie sytuacji. Branża hotelarska jest mocno dotknięta kryzysem, zapotrzebowanie na nowe budynki hotelowe prawdopodobnie się zmniejszy. Podobnie będzie z galeriami handlowymi, na które popyt od kilku lat znacząco maleje. W projektach mieszkaniowych na razie nie widać bardzo wyraźnego spowolnienia, choć wzrost kosztów życia może przenieść się na mniejsze możliwości kredytowe potencjalnych nabywców. Z kolei projekty biurowe od kilkunastu miesięcy powoli zwalniają, ale póki co nie jest to wyraźny wpływ pandemii – tłumaczy Agnieszka Kalinowska-Sołtys. Z pewnością z innymi wyzwaniami muszą się mierzyć duże pracownie, z innymi te mniejsze, które – jak menthol architects – realizują często tymczasowe projekty w przestrzeni publicznej. W tym roku mieliśmy współpracować przy kilku projektach przestrzeni zewnętrznych dla festiwali muzycznych, beach barów, uczestniczyć w międzynarodowych warsztatach dla studentów. Tematy te zostały przesunięte na przyszły rok, ale nie wiadomo, czy w ogóle zostaną realizowane, bo branża eventowa musi teraz chyba mocno zmienić formułę działania – mówi Liliana Krzycka z menthol architects. Z kolei Monika Arczyńska z A2P2 przyznaje, że jej pracownia będzie zmuszona poszukiwać alternatywnych zleceń, związanych na przykład z badaniami dotyczącymi miasta czy szkoleniami. Część biur, które dotąd nie pracowały dla klientów publicznych, zwróci się z pewnością w tę stronę. Tu obawiamy się dumpingu – po przetargach rozstrzyganych w okresie pandemii już widać większą liczbę oferentów i niższe stawki. Niestety, ograniczenie wynagrodzeń pociągnie za sobą spadek jakości i prawdopodobnie przywróci patologie w postaci bezpłatnej pracy stażystów. Ciekawe, czy obniżce ulegną także stawki branżystów, bo to od nich w dużej mierze zależy wycena projektów – zastanawia się Arczyńska. Jak zauważa Szczepan Wroński, zaniżanie cen jest obecnie coraz częstszym zjawiskiem. - Zarówno inwestorzy publiczni, jak i prywatni oczekują od nas udzielenia relatywnie wysokich rabatów, nie uwzględniając tego, że oferty już i tak opierają się na mocno zoptymalizowanych kosztach. Uruchamia to niestety niebezpieczną spiralę wzajemnych oczekiwań, która może doprowadzić do zapaści w łańcuchu dostaw – przestrzega architekt. Obawy wyraża też Piotr Kuczia, na co dzień mieszkający i pracujący w Niemczech. Nikt nie wie, jak bardzo obecna sytuacja wpłynie na rynek nieruchomości. Zakładam, że przychody z bieżących projektów wprawdzie otrzymam, ale z opóźnieniem. Na razie uzbrajam się w cierpliwość i pozostaję umiarkowanym optymistą – mówi. Grzegorz Stiasny zwraca uwagę na jeszcze inny problem. Pogłębiający się chaos w kraju przekłada się na spowolnienie działania urzędów. Opóźnienia w uzyskiwaniu uzgodnień i decyzji obniżają rentowność projektów. Jest to czas przetrwania, ale liczymy, że wspólnym wysiłkiem i intensywną pracą doprowadzimy do tego, by wszystko wróciło do normy – zauważa. Optymizm nie opuszcza też Piotra Lewickiego i Kazimierza Łataka. Trzeba zacząć od tego, że pandemii nie ma – na razie liczba osób zarażonych i zgonów jest znikoma w porównaniu z ofiarami innych chorób. Groźna zatem nie jest sama epidemia, a zapobieganie jej wybuchowi i wiadome skutki ekonomiczne. Zauważamy oczywiście spowolnienie gospodarcze, kilka planowanych projektów nie wystartowało w przewidzianym momencie, ale te, które są w toku, realizowane są zgodnie z zamierzeniami. Mamy zlecenia z bardzo różnych sektorów, co pozwala wierzyć w ciągłość pracy – podkreślają architekci. Tomasz Żylski

Tekst jest skróconą wersją artykułu, który opublikowaliśmy na naszej stronie internetowej na początku maja 2020 roku.

Szukasz innych wydań ?

Sprawdź archiwum